Spis treści

Prawa naturyPrzejeżdżając nowobudowanymi trasami albo remontowanymi drogami często widać regulacje nawet małych potoków, które zbyt ingerują w naturę, a nawet zmieniają krajobraz przyrodniczy. - Czy to jest typowe dla polskiego pejzażu - pytamy Józefa Jeleńskiego z Ove Arup & Partners Ltd.

- Tak, oczywiście. Mówi się, że w Polsce nie ma uregulowanych rzek, natomiast ja uważam, że trudno jest znaleźć nieuregulowane. Technicy przystępują do pracy, a nie mają w ogóle właściwego aparatu matematycznego i przekształcają rzeki w to, co potrafią - w kanały i rowy. Stąd bierze się takie zniszczenie. Oni tego w ogóle nie zauważają. Są przekonani, że to co robią, jest w porządku. Tak ich uczono. Specjalistą od rzek jest geomorfolog fluwialny i taki specjalista wie, jak rzeka powinna wyglądać, jak mieścić się w dolinie, jakie procesy w niej zachodzą i jakie to ma oddziaływanie na zewnętrzną część całej geografii doliny, jej zagospodarowania itd. Ale nikt geomorfologów fluwialnych nie pyta o zdanie…

- Z czego to wynika?

- Dziś uregulowanie rzek w Polsce można porównać z poziomem medycyny w XVI czy XVII wieku. Wtedy w mieście na każdym rogu ulicy był cyrulik. Zajmował się upuszczaniem krwi pacjentom i to ludziom wystarczało. Dziś mamy właśnie takich cyrulików od rzek. Mają swój cech i nie dopuszczają do zawodu prawdziwych medyków. Taka jest prawda. W obawie o stratę pracy pilnują, żeby medycy nie mogli wykonywać swojego zawodu. Jeżeli ktoś chce znaleźć polskich specjalistów z dziedziny geomorfologii, to powinien ich szukać, niestety, zagranicą.

- Jednak w kraju bardzo dużo mówi się o ekologii, ochronie środowiska, tworzy i nowelizuje się ustawy.

- Tak, ale musi być ktoś, kto się tym zajmuje praktycznie. Jeżeli lasy są państwowe, to zajmuje się nimi urzędnik. Chwała Bogu leśnictwo ma swoją tradycję i procedury. Natomiast jeżeli chodzi o rzeki, to wszystko sprowadza się do ich przebudowy w kanały. Osobami odpowiedzialnymi są ludzie, którzy zajmują się budowlami i drogami wodnymi. Jakie są efekty ich pracy? Żadna z dróg wodnych i tak nie działa! Zbiorniki retencyjne wcale nie spłaszczają fali powodziowej. A nawet okazuje się, że woda pobierana ze Zbiornika Dobczyckiego (zbiornik wybudowany i przeznaczony dla zapewnienia wody pitnej mieszkańcom Krakowa - przyp. red.) przez długi czas była gorsza, niż ta pobierana z niespiętrzonej rzeki. Czyli efekty działania i wszystkie obietnice przez nich dawane nigdy się nie sprawdziły.

Jeżeli teraz rządzi rzekami Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (RZGW), to chce, żeby je przerabiać na kanały, bo na tym się zna. I dalej nic się nie będzie działo. Prywatni użytkownicy rzek nie są w stanie przebić się ze swoim głosem. Z RZGW nie udaje się nawet podpisywać protokołów rozbieżności. Jego decyzje są niekiedy wydawane wbrew przyrodniczym zasadom zapisanym w ustawach i są wykonywane po cichu. Na przykład nie wycina się drzew tylko wyrywa samosiejki, żeby nic nie wyrosło. Wystarczy przekroczyć granicę Polski, żeby zobaczyć jak rzeki są obrośnięte drzewami. U nas w rejonach dolin rzecznych usuwa się drzewa, a w to miejsce bez potrzeby powstają plantacje wikliny.

Dodaj komentarz
Komentarze do artykułów może dodać każdy użytkownik Internetu. Administrator portalu nie opublikuje jednak komentarzy łamiących prawo oraz niemerytorycznych, tj. nieodnoszących się bezpośrednio do treści zawartych w artykule. Nie będą również publikowane komentarze godzące w dobre imię osób czy podmiotów, rasistowskie, wyznaniowe czy uwłaczające grupom etnicznym, oraz zawierają treści nieetyczne albo niemoralne, pornograficzne oraz wulgarne. Z komentarzy zostaną usunięte: reklamy towarów, usług, komercyjnych serwisów internetowych, a także linki do stron konkurencyjnych.