Na marginesie wypadku, w którym ocaleli ludzieBezpośrednia strata finansowa dla budżetu naszego państwa w wyniku śmierci jednej osoby w wypadku drogowym poza obszarem zabudowanym wynosi aż ponad 1,2 mln zł. W wypadku, jaki zdarzył się niedawno na Podkarpaciu, można ocenić, że uniknięto strat rzędu 9 mln zł. Osiem osób przeżyło zderzenie ze słupem konstrukcji bramowej zamontowanym na poboczu drogi. Podróżujący mieli wyjątkowe szczęście, bo zamiast tradycyjnej stalowej bramy pod instalację znaków, akurat w miejscu zdarzenia stała aluminiowa bezpieczna konstrukcja wsporcza.

 

Jeden z wielu na naszych drogach…

„Bus, w którym jechało osiem osób, uderzył w aluminiową  konstrukcję podtrzymującą znaki informujące o przejściu dla pieszych. Cztery pasażerki zostały ranne i trafiły do szpitali. Doznały niegroźnych obrażeń. Kierowca był trzeźwy” – poinformowano w lokalnej prasie.

Do wypadku doszło w niedzielny poranek - 12 lipca br. ok. godz. 4.30 – na drodze krajowej nr 77 w okolicach miejscowości Orły koło Przemyśla. Opel Vivaro jechał z Wrocławia na Ukrainę. Kierowca usiłując ominąć zwierzę, które nagle wtargnęło na drogę, gwałtownie skręcił i uderzył w konstrukcję z zainstalowanymi znakami. Dzięki temu, że słup konstrukcji zachował się jak absorber energii zderzenia nie do szło do najtragiczniejszych skutków. Kilka metrów za słupem znajdował się betonowy przepust, na którym wywrócił się pojazd, ale już ze zredukowaną prędkością. Utrudnienia w ruchu trwały kilkadziesiąt minut, do czasu uprzątnięcia zniszczonej konstrukcji.

Korzyści nad koszty

Według informacji Sekretariatu Krajowej Rady BRD szacuje się, że śmierć jednej osoby w wypadku samochodowym na zamiejskim odcinku drogi, niesie dla gospodarki krajowej, a więc też bezpośrednio dla budżetu państwa, stratę rzędu 1,2 mln zł. Do tego należy doliczyć jeszcze straty materialne, oceniane na poziomie blisko 600 tys. zł. W przypadku osoby ciężko rannej w wypadku drogowym na odcinku zamiejskim - bez wliczania strat materialnych - szkody dla gospodarki sięgają blisko 200 tys. zł. Natomiast na odcinkach zabudowanych śmierć osoby w wypadku drogowym niesie stratę blisko 1 miliona zł, a osoby rannej – prawie 150 tys. zł (bez strat materialnych). Cytowane dane odnoszą się to wartości z 2006 roku. Biorąc pod uwagę wzrost kosztów w ostatnich latach należy założyć proporcjonalne zwiększenie tych kwot.

Ekonomia jest więc tą dziedziną, która dostarcza wiarygodnych danych argumentujących istotę stosowania rozwiązań minimalizujących skutki wypadków drogowych. W zapewnianiu bezpieczeństwa ruchu drogowego opłaca się nawet ponieść większy wydatek, ponieważ jego korzyści będą dużo większe w wymiarze gospodarczym kraju.

Na straży społecznej zasobności

Zapewnienie bezpieczeństwa infrastruktury drogowej to ustawowy obowiązek każdego zarządcy drogi. Również gospodarne wydatkowanie środków na infrastrukturę drogową i jej urządzenia jest obowiązkiem regulowanym przepisami prawa. A wprowadzane rozwiązania inżynierskie zapobiegające wypadkom i łagodzące ich skutki niewątpliwie przynoszą wymierne efekty dla społeczeństwa i gospodarki narodowej. Te wydatki są zatem opłacalne.

Przy współczesnych potrzebach transportowych, a przede wszystkim wobec oczekiwań użytkowników dróg, szczególnego znaczenia nabiera odpowiednie kształtowanie otoczenia dróg oraz właściwe urządzanie ich poboczy. Chodzi o to, aby kierujący pojazdami nie tylko czuli się bezpiecznie w momentach słabszej uwagi, ale też wówczas, gdy nawet przy pełnej koncentracji sytuacja ich zaskoczy, tak jak miało to miejsce w opisanym wypadku.

W miejscu opisanego zdarzenia zarządca drogi zainstalował konstrukcję wsporczą z elementami tzw. biernego bezpieczeństwa. W jakim stopniu te konstrukcje mogą wpływać na zmniejszenie ilości ewentualnych kolizji czy zminimalizowanie ich dramatycznych skutków?

Brytyjska Agencja Autostrad (Highways Agency) na administrowanych przez siebie drogach od roku 2000 systematycznie wprowadza konstrukcje wsporcze z cechami biernego bezpieczeństwa zgodne z normą EN 12767. Obecnie stosowanie tego typu konstrukcji stało się standardem w Wielkiej Brytanii. W ich upowszechnieniu ogromną rolę odegrało specjalne Centrum - The Passive Revolution. Instytucja ta przeprowadziła szereg badań i testów sprawdzających konstrukcje, i na podstawie uzyskanych wyników podjęła się ich promowania, a także edukowania jednostek odpowiedzialnych za bezpieczeństwo użytkowników dróg, wskazując również korzyści, jakie niesie stosowanie konstrukcji wsporczych infrastruktury drogowej.

Polskie realia

Zarządca drogi może i powinien stosować określone urządzenia na drodze pod warunkiem, że nie stoją one w sprzeczności z obowiązującymi przepisami. Dlatego swoje oczekiwania i wymagania powinien zapisywać w specyfikacjach przetargowych odnosząc się do wskaźników bezpieczeństwa urządzeń zawartych w odpowiednich normach.

Stosowanie urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego zawarte jest  w rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych, oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Urządzenia nie objęte rozporządzeniem mogą być stosowane jeśli posiadają krajową deklarację zgodności i zostały oznaczone znakiem budowlanym.

Praktycznie nie ma więc przeszkód w stawianiu przy polskich drogach konstrukcji wsporczych z elementami biernego bezpieczeństwa. Jednak ile jeszcze potrzeba podobnych wypadków, jak na drodze nr 77, by dowieść, że ten rodzaj konstrukcji rzeczywiście się sprawdza, oraz by wśród zarządców dróg stosowanie tych konstrukcji stało się tak powszechne, jak w innych państwach Europy?

Agnieszka Serbeńska

 

Komentarze  
Gość
0 #1 Gość 2009-07-24 13:52
Z prostego wyliczenia wynika ze Panstwo ponosi z tytulu tylko wypadkow smiertelnych straty rzedu 8 mld zl.A jak doda sie do tego straty spowodowane leczeniem rannych to sa to ogromne sumy.I co z tego wynika? Jakie wnioski sie z tego wyciaga? Ano zadne..Bo fachmany od BRD doszly do wniosku ze recepata na poprawe BRD jest zrobienie z Polski Jednego Wielkiego Fotoradaru.Osobiscie nie mam nic przeciwko fotoradarom ale jest to tylko jeden z elementow systemu a nie swiecznik.Bo miedzy fotoradarami dzieja sie cuda i zaden dodatkowy fotoradar tego nie wyeliminuje.A co z systemem eliminacji z drog wszelakiej masci drogowych wariatow?Dlaczego nie stosuje sie systemow panujacych w krajach o zdecydowanie lepszym BRD? Dlaczego max kara za 150 km/h w terenie zabudowanym jest 500 zl i 10 pkt?Dlaczego wariatom latajacych z siekiera czy nawet wiatrowka po ulicy i grozacych ludziom zabiera sie siekiere/wiatrowke a "bedacemu pod wplywem" nie zabiera sie samochodu (np na poczet kary pienieznej).Czy smierc zadana siekiera jest inna od zadanej samochodem? Dlaczego w kraju o praktycznie najgorszych statystykach BRD (co sie przeklada na realne pieniadze) nadal nie ma madrego Normatywu do projektowania ale za to jest najlepszy! na swiecie program Gambit?Przeciez to co jest Normatywem nazwac sie nie godzi.Toz to tez jest przyczyna z powodu ktorej gina ludzie bo glupie rozwiazania przekladaja sie na wypadki.Dlaczego NIKT nie odpowiada za glupie oznakowanie drog i ulic?Czy ci ludzie sa swieci?Dlaczego...dlaczego..dlaczeg o..Tych pytan jest tyle ze nie sposob ich tu wszystkich wyliczyc.A generalne pytanie jest tylko jedno: kiedy w koncu w Polsce za BRD wezma sie ludzie ktorzy sie na tym znaja i wezma sie za to systemowo a nie wybiorczo?Rzad szuka oszczednosci? To ja juz znalazlem min 4 mld.I to za darmo.Wystarczy zeby wszyscy jezdzili w pasach to ocali sie od smierci na drogach 50 % czyli ok 2700 osob.A jak ich zmusic do tego zeby jezdzili? To jest bajecznie proste i trzeba tylko chcec a nie gadac w stylu "wicie,rozumicie..my tu to BRD poprawiamy...ble,ble ble.."Polacy chca autostrad, bezpiecznych drog itp.Oczywiscie maja do tego prawo.Ale przy tym wsztstkim trzeba jeszcze zaakaceptowac ze na tych drogach czy autostradach trzeba sie umiec poruszac.Trzeba zrozumiec ze jak na autostradzie jest 130 (to jest max w Europie poza Niemcami) to obowiazuje 130 a nie 180.I musza wiedziec ze za 180 grozi zabranie prawa jazdy i wysoka grzywna (jak np w Niemczech do ktorych tak sie wszyscy odnosza).Ze jak jest linia ciagla to nie dlatego ze ktos sobie jak tam kiedys wymyslil tylko ma ona swoj sens i przekraczac jej nie wolno.Bo za to tez grozi zabranie prawa jazdy i grzywna (to tez niemieckie..)Innymi slowy kierowcow w Polsce (i to nie tylko polskich bo obcokrajowcow tez) trzeba uswiadomic ze kazde "przegiecie" bedzie dotkliwie bolalo.Wiec lepiej jechac ostroznie.Swoja droga ciekaw jestem czy ktos kiedys prowadzil badania jaki wplyw na wypdakowosc ma CBR.Bo to tez jest ewenemet .Wszyscy doskonale wiedza po co ludzie kupuja CBR.I wszyscy wkladaja glowy w piasek.Z jednej strony 5400 zabitych a z drugiej najlagodniejszy chyba system karania wariatow drogowch+ CBR.Wiec o czym tu mowimy i jak to nazwac?Dopiszcie sobie sami..
Cytować | Zgłoś administratorowi
Gość
0 #2 Gość 2010-12-16 15:06
Całkowicie zgadzam się z autorem artykułu. Niczym nie różni się kierowca jadący pod górkę, wyprzedzający innego kierowcę przed zakrętem i przekraczający linię ciągłą od wariata biegającego z siekierą z zamkniętymi oczami na zatłoczonym targowisku .
Takich kierowców po zatrzymaniu powinno się przymusowo umieszczać w zakładzie psychiatrycznym na obserwacji np na miesiąc, a gdy okaże się, że jest zdrowy powinien być sądzony tak jak za usiłowanie zabójstwa. Skutki powinny być wymierne w takich przypadkach, tj. konfiskata narzędzia zbrodni, czyli samochodu, utrata prawa jazdy (nie na całe życie, ale na kilka lat) i co najmniej bardzo wysoka grzywna.
Z wyprzedzaniem innego pojazdu na linii ciągłej powinno się raz na zawsze skończyć. Nie może być to tak samo traktowane jak przekroczenie szybkości na fotoradarze o 25 km/h. Tu może się stać co najwyżej krzywda samemu kierowcy, gdy nie opanuje kierownicy lub nawet pieszemu nagle wybiegającemu na jezdnię, ale i tu dobry i rozsądny kierowca potrafi uniknąć wypadku ponieważ widzi, zna możliwości swojego samochodu i potrafi uniknąć każdego wypadku, ponieważ cały czas jest w stanie kontrolować siebie i otoczenie.
Kierowca wyprzedzający na ciągłej pod górkę i przed zakrętem - co się nagminnie zdarza (z moich doświadczeń wynika, że raz dziennie), jeżeli jest świadomy tego co robi to działa z rozmysłem. Jak jest wariat to w swoim "geniuszu wariata" ma pewność, że nic z przeciwnej strony nie nadjedzie i mu się uda.
Z kolei kierowca bandyta wie, że na jego korzyść nie działa rachunek prawdopodobieństwa, nie liczy bo wie, że raz na dziesięć takich zachowań zmusi kogoś do zjechania na pobocze drogi lub skierowania się na przydrożne drzewo. Liczy na to i wie, że to nie on zginie, bo ma szybki samochód i silną wolę przetrwania. Wie, że idąc na tzw "czołówkę" on jest silny i nie zjedzie, wie, że wywoła strach u innego kierowcy, a ten w reakcji obronnej zjedzie mu z drogi. Nie obchodzi to, gdzie ten kierowca ma się podziać. Lekceważy cudze życie choć wie, że średnio 10% osób, które biorą udział w wypadkach ginie, a już wie na pewno, że w takich wymuszonych sytuacjach ginie więcej.

Autor artykułu zadaje pytanie dlaczego nie jest tak jak w Niemczech. Nie wiem czy nie wie czy nie chce wiedzieć. Ja mam wrażenie, że nie chce. Nikt nie chce, a na pewno Ci, którzy stanowią prawo. Bo jak można wprowadzić takie drakońskie przepisy, gdy zdarzyć się to może posłowi, znanemu prokuratorowi, sędziemu, który akurat ma pilne spotkanie, posiedzenie abo inną ważną społecznie lub politycznie sprawę.

Pozdrawiam

Zatroskany
Cytować | Zgłoś administratorowi
Dodaj komentarz
Komentarze do artykułów może dodać każdy użytkownik Internetu. Administrator portalu nie opublikuje jednak komentarzy łamiących prawo oraz niemerytorycznych, tj. nieodnoszących się bezpośrednio do treści zawartych w artykule. Nie będą również publikowane komentarze godzące w dobre imię osób czy podmiotów, rasistowskie, wyznaniowe czy uwłaczające grupom etnicznym, oraz zawierają treści nieetyczne albo niemoralne, pornograficzne oraz wulgarne. Z komentarzy zostaną usunięte: reklamy towarów, usług, komercyjnych serwisów internetowych, a także linki do stron konkurencyjnych.