Instytucje eksperckie i organizacje przedsiębiorców jeszcze przed uruchomieniem systemu elektronicznego poboru opłat viaTOLL zwracały uwagę na przepisy, które ograniczają efektywne działanie systemu lub są niekorzystne dla kierowców i przewoźników. Mimo złożonych przez decydentów obietnic, do tej pory rząd nie dokonał stosownych zmian w prawie i nie wiadomo, czy w ogóle to uczyni. Szczególnie pilną kwestią jest zmiana dwóch przepisów, postulowana przez ekspertów, biznes i środowisko przewoźników.

Instytut Jagielloński, monitorujący funkcjonowanie systemu viaTOLL od etapu jego wdrażania, podkreślał w swoich stanowiskach i raportach konieczność zmiany przepisu objęcia e-mytem samochodów osobowych, których masa całkowita przekracza 3,5 tony. Zgodnie z obowiązującym obecnie prawem, samochód terenowy z przyczepą, o ile jego masa przekracza 3,5 t, jest traktowany jak auto ciężarowe. Musi zatem zarejestrować się w systemie, posiadać urządzenie pokładowe i wnosić stosowne opłaty.

Jeszcze przed uruchomieniem systemu viaTOLL, w 2011 r., przedstawiciele ówczesnego Ministerstwa Infrastruktury twierdzili, że chodzi jedynie o utrzymanie przepisów, obowiązujących w czasach systemu winietowego. Po zastąpieniu winiet przez e-myto okazało się jednak, że problem dotyka kierowców. W rezultacie 9 lutego br. minister Sławomir Nowak zapowiedział na konferencji prasowej, że jego resort przygotuje nowelizację, dzięki której te pojazdy (jak również busy przewożące niepełnosprawnych) zostaną zwolnione z obowiązku rejestracji w systemie. Po dziewięciu miesiącach od tej zapowiedzi stare przepisy nadal obowiązują.

Kolejna kwestia, która wymaga uporządkowania, wiąże się z karami, nakładanymi na kierowców, którzy nie uiszczają opłat w systemie viaTOLL. Aktualnie kara za przejechanie odcinka drogi to 3 tysiące złotych. Odcinek drogi wyznaczają dwa skrzyżowania z trasą, po której porusza się pojazd. Kierowca, który bez opłaty przejedzie 30 km, na jednej trasie może przejechać 2 odcinki (i zapłaci 6 tys. zł kary), na innej zaś - nawet 10 odcinków, co daje aż 30 tys. zł kary. Taki system nie jest racjonalny i podważa zaufanie obywateli do państwa. Urzędnicy powinni pamiętać, że kara ma być nie tylko nieuchronna, ale proporcjonalna do przewinienia i jasno określona. Najwłaściwszym rozwiązaniem byłoby uzależnienie wysokości kary od liczby przejechanych kilometrów, a nie od - niezależnego przecież od kierowcy - rozplanowania sieci drogowej.

Złe prawo nie tylko obciąża podatników i wpływa na kondycję firm transportowych, ale stwarza dobre warunki do działania firm, które bezpodstawnie obiecują anulowanie nałożonych kar. Nie ma wątpliwości, że w świetle obowiązującego prawa obietnice anulowania kar, nałożonych przecież zgodnie z przepisami, są niewykonalne.

W opinii Instytutu Jagiellońskiego, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad powinna prowadzić bardziej skuteczne działania informacyjne, które wyjaśnią bezpodstawność obietnic, składanych przez takie firmy. Niezależnie od tego, resort transportu powinien jak najszybciej przygotować projekt racjonalnych zmian w prawie, dotyczących kar nakładanych na kierowców.

Źródło: Instytut Jagielloński

Dodaj komentarz
Komentarze do artykułów może dodać każdy użytkownik Internetu. Administrator portalu nie opublikuje jednak komentarzy łamiących prawo oraz niemerytorycznych, tj. nieodnoszących się bezpośrednio do treści zawartych w artykule. Nie będą również publikowane komentarze godzące w dobre imię osób czy podmiotów, rasistowskie, wyznaniowe czy uwłaczające grupom etnicznym, oraz zawierają treści nieetyczne albo niemoralne, pornograficzne oraz wulgarne. Z komentarzy zostaną usunięte: reklamy towarów, usług, komercyjnych serwisów internetowych, a także linki do stron konkurencyjnych.