Już o blisko 1500 dni spóźnia się kilkanaście polskich inwestycji, które miały być gotowe na Euro 2012. Z części dróg lokalnych czy tras szybkiego ruchu kibice nie skorzystają nawet w drodze do Francji na Euro 2016 - wynika z wyliczeń money.pl i autorów programu Statistica. W cztery lata po Mistrzostwach Europy nie udało się nawet skończyć budowy stadionu rezerwowego w Chorzowie.
Na liście inwestycji nieukończonych jest m.in. lotnisko Gdynia-Kosakowo. Jego powstanie jest coraz mniej realne, bo dofinansowania odmówiła Unia Europejska. Spóźniają się też energetycy, którzy, by zabezpieczyć stadiony, mieli postawić nowe linie wysokiego napięcia w okolicach Trójmiasta oraz Wrocławia.
Cały czas nie ma też w pełni oddanej autostrady A4 na południu Polski, przez co nie można przejechać bezproblemowo z Krakowa na Ukrainę. Kierowcom obiecywano też na Euro 2012 remont południowej jezdni A18. Obecnie nadal jeździ się tam po płytach ułożonych jeszcze w III Rzeszy.
W Warszawie są problemy z budową Trasy Świętokrzyskiej i obwodnicy miasta. W Poznaniu ślimaczy się remont ronda Kaponiera. Koniec wszystkich prac zaplanowano na jesień.
Problemy są też ze stadionami. Te, które stoją, nie zarabiają na siebie. PGE Narodowy w Warszawie pierwszy raz zarobił wprawdzie w zeszłym roku, ale zysk był symboliczny. Trzeba jednak pamiętać, że to głównie zasługa gigantycznego kontraktu sponsorskiego. Państwowy koncern PGE wpłaca na konto Narodowego ok. 8 mln zł.
We Wrocławiu strata podobno wynieść ma 3 mln zł. A żeby tego było mało, obiekt wymaga remontu.
Źródło: money.pl