Witam Szanowne Grono Drogowców. Jestem inż. drogownictwa pracującym w urzędzie zajmującym się wszystkimi kwestiami związanymi z drogownictwem. Wcześniej 10 lat pracowałem przy projektowaniu dróg + wykonawstwo. Największym zagrożeniem dla naszej branży jest brak pieniędzy i przetargów na budowę dróg jak i na przebudowy czy chociażby remonty. Problemy potężne występują u nas w prawie i rozporządzeniach jak i w przyjmowaniu do pracy ludzi niekompetentnych u mnie 2/3 urzędu to ludzie cechujący się dyletanctwem oraz o zgrozo bez kierunkowego wykształcenia. Kolejny problem zaczyna się już na etapie projektu budowlanego. Ceny projektów zaliczyły absolutne minima co odbiło się mocno na jakości ich wykonania. Zatrudniani w biurze proj. Pracownicy wykonują projekty bez składu i ładu. Jest to efekt tzw. roboty na odwał co spowodowane jest brakiem atrakcyjnego wynagrodzenia takiego pracownika i zatrudniania go na umowie zlecenie/dzieło. Nie twierdzę, że każdy projekt robiony jest źle ale większość jakie ja widziałem zawierała karygodne i kardynalne wręcz błędy – techniczne jak i prawne. Jest to pierwszy etap który ukazuje nam problem tzw. roboty na szybkiego , pod presją i za niewłaściwe minimalne wynagrodzenie. Nie wspominam również o tych firmach, które wygrywają projekty i zlecają je podwykonawcom później im nie płacąc. Druga sprawą jest częsty brak przepływu informacji w relacji urzędnik – projektant gdyż niektórzy nawet nie wiedza co robią w opracowywanym projekcie pomimo o dziwo ich podpisów na rysunkach… Problem z błędnie zatwierdzonymi projektami czy chociażby sam brak projektów odbija się na hurtowniach mat. budowln. dalej na generalnym wykonawcy i podwykonawcach jak również na kadrze nadzorującej insp. nadzoru dalej kierownikami budowy, kier. robót, majstrami budowy/inż. budowy czy chociażby na szarym pracowniku układającym polbruk. Problem ten urósł do rangi olbrzymich rozmiarów i może spowodować długotrwałe bezrobocie zwłaszcza kadry wyższej. Rzeczą mocno prawdopodobną i powszechną już wśród kręgów moich znajomych jest przebranżowienie się inż. drogownictwa na specjalistów znających się chociażby na sprzedaży marchewki czy sałaty. To niestety nie jest żart… Reasumując dziwne i skandaliczne jest to, iż przy fatalnym stanie polskiej sieci drogowej, problemach z wałami przeciwpowodziowymi, problemach z infrastrukturą i mediami na wsiach, fatalnym stanie dworców kolejowych, infrastruktury kolejowej na skraju zapaści polscy inżynierowie różnych branż w tym nawet ci z IT (komputerowe programy inżynierskie) mają i będą mieli problemy ze znalezieniem pracy. Kolejnym problemem jest uczącą się na inż. młodzież, która po upadku biur i firm wykonawczych będzie miała trudności z uzyskaniem doświadczenia w zawodzie. Należy pamiętać także, iż młodzież nie będzie miała od kogo się uczyć gdyż różnica między pokoleniami starych doświadczonych drogowców , a młodymi stale się powiększa także będzie to miało wpływ na późniejsze pokolenia drogowców, które zawód będą odziedziczać po ojcu matce i klanie rodzinnym. Podsumowując napisze krótko myślcie państwo o przebranżowieniu się gdyż pomimo tego, iż granice są wszędzie otwarte to macki kryzysu także odbiły swoje piętno na branży drogowej w innych krajach. Przewidywane pieniądze na budowę dróg od UE wpłyną w roku 2014-15, a żyć z czegoś trzeba.