Z tego co wiem, to celem wprowadzenia tego obowiązku jazdy na światłach była eliminacja pieszych i rowerzystów z dróg. Po statystykach widać, że się to bardzo bardzo udało, gdyż drastycznie wzrosła liczba ofiar śmiertelnych wśród pieszych i rowerzystów, z czego się cieszę, bo oni tylko blokowali ruch.
He, he... dobre.
A na poważnie, głosy tych Państwa, którzy zauważają słabszą widoczność rowerzystów, czy innych samochodów bez zapalonych świateł, jest jednym z dowodów na istnienie niebezpiecznego zaburzenia postrzegania. Oczy i mózg "programuje" się na oczekiwanie świateł.
Czytając opinie w różnych mediach koronnym argumentem jest: "Lepiej widać" samochód ze światłami. Jednocześnie ci sami ludzie nie szczędzą krytyki w stosunku do kierowców którzy jada bez świateł i stanowią wg nich zagrożenie bo są niewidoczni. Oczywiście, że są "niewidoczni" bo nie mają wyróżnika którego spodziewa się kierowca z naprzeciwka. Przy czym, nie ten bez świateł stwarza zagrożenie, tylko ten co jest "zaprogramowany" na światła.
Efekt spodziewania się świateł jest bardzo niekorzystnym zjawiskiem, gdyż wszystko co świateł nie ma, jest narażone na nie dostrzeżenie. W warunkach dobrej widoczności nie ma żadnej potrzeby zwiększania widoczności czegokolwiek. Wszystko jest oświetlone światłem słonecznym i jest widoczne podobnie. Nie powinno się, bez poważnej przyczyny, sztucznie tworzyć dużej różnicy w jaskrawości obiektów w polu widzenia kierowcy. To są elementy odwracające uwagę, a więc niekorzystne. Wyróżniać się na drodze powinny wyłącznie obiekty które z racji swojej specyfiki powinny być wcześniej zauważone, jak na przykład jednoślady, pojazdy uprzywilejowane. Wyróżnianie samochodów, które i tak są w dobrych warunkach widoczne w wielu kilometrów jest niepotrzebne. W 95% krajach świata podobnego nakazu nie ma a niektóre kraje zajęły zdecydowanie negatywne stanowisko z uwagi na ogólne zmniejszenie bezpieczeństwa drogowego, jakie taki nakaz powoduje.