Drukuj

Jazda bez trzymanki– Ja nigdy nie wiem, czy jadę drogą z pierwszeństwem przejazdu czy na podporządkowanej – przyznaje Jan R.
– To jak ty jeździsz? Skąd wiesz, czy jechać czy się zatrzymać – pytam zdumiona.
– Jak dojeżdżam do skrzyżowania i ktoś jedzie zdecydowanie, to go przepuszczam. A jak jedzie wolno albo się zatrzymuje, to wtedy ja jadę – odpowiada z uśmiechem kierowca, który ma prawo jazdy od ponad dwudziestu lat.

Nie tylko Jan R. nie czyta znaków drogowych. Kierowcy często jeżdżą na pamięć po dobrze sobie znanych trasach. Każda zmiana organizacji ruchu albo oznakowania to dla nich spore wyzwanie. Dla policji też…

– Nie zwracają uwagi na znaki, tłumaczą się: tego znaku tu przecież nie było, zawsze tędy jeżdżę i nigdy go wcześniej nie widziałem. Jadą pod prąd drogą jednokierunkową – mówi nadkom. Krzysztof Dymura z Wydziału Ruchu Drogowego KW Policji w Krakowie. – To zdarza się bardzo często, gdy z dwukierunkowej drogi powstaje jednokierunkowa. Kiedy wprowadzamy zmiany organizacji ruchu, to zawsze w pierwszych dniach ich obowiązywania są obecni policjanci. Tłumaczą, ostrzegają, ale kierowcy… wiedzą swoje.

Wiedzą, że dzwonią, ale nie wiedzą, w którym kościele – to przysłowie jak ulał pasuje do czytania znaków przez większość kierowców. Pewnie każdy z nich zna znak zakaz zatrzymywania i postoju, ale już niewielu wie, że dotyczy on i jezdni, i chodnika (poza miejscami dodatkowo oznakowanymi). Przerażająca jest, co potwierdzają policjanci, nieznajomość oznakowania przejazdów kolejowych. Do tego niektórzy kierowcy, wzorem tych, którzy wjeżdżają na zakorkowane skrzyżowanie powiększając chaos i nieprzejezdność, potrafią wjechać na przejazd kolejowy i… stać w korku! To nie tylko nieznajomość znaków, ale kalectwo… wyobraźni!

Jeżeli kierowcy czytają znaki, to te ograniczające prędkość. Czytają, ale ich nie przestrzegają. Potwierdzają to także policyjne statystyki, w których najczęstszą przyczyną wypadków jest nadmierna prędkość. Właściciele praw jazdy, zdaniem policji, mają zbyt małą wiedzę na temat znaków ograniczenia prędkości, a jeżeli już coś wiedzą, to nie potrafią teorii przełożyć na praktykę. Tak jest nawet w przypadku kierowców zawodowych.


– Pokonują tysiące kilometrów, a nie znają prostych przepisów – twierdzi nadkom. Krzysztof Dymura. – Ich widomości są wyrywkowe, czerpane głównie z mediów, które o wszelkich zmianach informują raczej lakonicznie, a niekiedy bardzo niedokładnie. W Polsce, co jest ewenementem w Europie, obowiązują dwa limity prędkości. Jeden to ograniczenie do 50 km/h w porze od 5 rano do 23 w nocy i do 60 km/h w pozostałych godzinach. O tym wie chyba niewielu kierowców. Wyjątkowość polska to również to, że od 1997 roku nowelizowano ustawę Prawo o ruchu drogowym ponad… 100 razy! Stąd tak ważne jest szkolenie zwłaszcza młodych kierowców, którzy zazwyczaj nie uczą się przepisów, ale… testów egzaminacyjnych na prawo jazdy.
Kierowcy z dużym stażem, którzy zdali egzamin na prawo jazdy wiele lat temu, nie znają nowego kodeksu drogowego, a tym bardziej nowych znaków. Znaki drogowe zmiennej treści, które coraz częściej pojawiają się na polskich drogach są odbierane przez nich jako te mniej ważne. Strzałki, a nawet czerwony krzyżyk zakazujący wjazdu za znak, są niekiedy traktowane jak… kolorowe, niewiele znaczące światełka. Solidny i godny właściwego potraktowania może być jedynie typowy sygnalizator świetlny na skrzyżowaniach. Przy nim blado wypada nawet stróż prawa drogowego. Chociaż w kodeksie drogowym jest zapisana zasada ważności: policjant kierujący ruchem przed wszelkimi znakami, znaki świetlne ważniejsze od poziomych i pionowych oznakowań. To znajomość tych zasad jest obca wielu kierowcom.

– To widać, gdy na skrzyżowaniu kieruje ruchem policjant - potwierdza nakom. Krzysztof Dymura. – Kierujący ruchem są wielokrotnie wręcz instruowani przez kierowców. Na skrzyżowaniu, gdy nie jest wyłączona sygnalizacja świetlna policjant zakazuje wjazdu, a kierowca podjeżdża i mówi: Przecież mam zielone światło!!! i przekonuje policjanta, że: zielone to zielone!!! W ogóle jest problem ze znakami świetlnymi. Kierowcy nie wiedzą, co oznacza który kolor, oczywiście oprócz czerwonego. Gdy świeci się zielone światło, to oni dopiero szukają lewarka, włączają bieg, a powinni to robić podczas żółtego światła. Te wszystkie zielone fale na nic się zdadzą, gdy kierowcy będą w taki sposób reagować na sygnalizację świetlną.



Inteligentne Systemy Transportowe, centra zarządzania ruchem – wszystko zaprojektowane i wykonane z myślą o ułatwieniu kierowcom życia, a nawet jego ratowaniu. Co z tego, jeżeli wielu kierowców potrafi błyskawicznie rozróżnić najnowsze modele samochodów, a nie zauważa podstawowych znaków drogowych, o znajomości przepisów już nie wspominając. Im zielona fala kojarzy się z... surfowaniem po oceanie.

 

Alina Duda