Rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach, czyli nic innego tylko słynna w całym środowisku inżynierów ruchu „czerwona książka”, jest w opinii większości osób parających się na co dzień zarządzaniem ruchem powodem całego, no może prawie całego, zła jakim dla naszych dróg i ulic jest nadmiar znaków drogowych. „Czerwona książka” pozwala usprawiedliwić każdą liczbę znaków jaka się pojawia przy jezdniach. Projektanci projektują pod „czerwoną książkę”, zarządzający ruchem uzgadniają pod „czerwoną książkę”, policjanci i strażnicy miejscy mogą coś lub nie mogą w oparciu o „czerwoną książkę”.

Ostatnio nawet kierowcy posługują się „czerwoną książką” jako wykładnią czy znak obowiązuje czy też nie. Zawsze jest szansa, że znak jest zbyt nisko usytuowany, obrócony pod niewłaściwym kątem, czy bardziej oddalony od jezdni niż mówi „czerwona książka”. Aż strach pomyśleć, co by się stało gdyby jej nie było. Sam ten pomysł powoduje uczucie zgrozy i wyobrażenie bezmiaru chaosu jaki wtedy by zapanował. Uff!!! Na szczęście mamy „czerwoną książkę” i… bezmiar chaosu przy naszych drogach i ulicach. Dlaczego tak się dzieje? Czy my naprawdę jesteśmy zakładnikami „czerwonej książki”? Czy można nią wszystko usprawiedliwić?

Rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach nie jest dobrym aktem prawnym. Mówiąc bardzo dosadnie: jest beznadziejnym aktem prawnym, będąc już takim w momencie powstawania. „Czerwona książka” powstawała w atmosferze niebywałego pośpiechu po wprowadzeniu rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych. Już sam fakt, że przepisy szczegółowe, w postaci rozporządzenia Ministra Infrastruktury z 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach, powstały po ponad roku, a „czerwona książka” jeszcze później, świadczą o braku należytego przygotowania tych zmian. Nic w związku z tym dziwnego, że jakość „czerwonej książki” jest taka, a nie inna. Mówiąc szczerze filozofia tego dokumentu jest niezwykle mocno osadzona w logice zarządzania ruchem z ostatniej dekady XX wieku, gdy gwałtowny wzrost motoryzacji po zmianach ustrojowych wylansował kierunek nastawiony na ułatwianie życia kierowcy, nawet jeżeli w konsekwencji prowadziło to do zmarginalizowania roli w ruchu drogowym pieszych i rowerzystów, a jednocześnie powodował ograniczanie zadania prowadzącego pojazd wyłącznie do wypełniania zadań postawionych przez znaki drogowe. Zarządzanie ruchem ukierunkowało się na poprawę komfortu jazdy samochodem. Jak wiadomo nic tak nie męczy w trakcie prowadzenia samochodu jak myślenie i wzięcie współodpowiedzialności za sytuację na drodze. W związku z tym znaków, które to nieprzyjemne uczucie miało redukować pojawiało się coraz więcej, i więcej, i więcej, aż wszyscy uwierzyli, że tak musi być.

Z tego przeświadczenia narodziła się „czerwona książka”, która świetnie wpasowywała się w swoją rolę. Projektantom zamiast analizy, czy znak jest potrzebny, czy nie nakazywała przerysowywanie schematów opisanych czy rozrysowanych na kolejnych stronach. Zarządzającym ruchem dawała alibi, które zwalniało ich z odpowiedzialności za to, co dzieje się na zarządzanych przez nich drogach, bo wystarczyło powiedzieć: ma być tak jak w „czerwonej książce”. Policjantom i strażnikom miejskim w wielu sytuacjach ułatwiła posługiwanie się stwierdzeniem: nic nie da się zrobić, bo czerwona książka mówi/nie mówi o tym czy o tamtym, a bez znaku ogólnych przepisów nie da się wyegzekwować. Jedynie kierowcy mieli frajdę, bo wystarczyło zdzielić z piąchy znak, żeby przed sądem można było się wykłócać, że znak był nieważny, bo stopień odchylenia poziomego tarczy znaku wynosił więcej niż 15°, a nie 5° jak stanowi rozporządzenie (argumentacja z życia wzięta, na szczęście Sąd nie kupił takiego tłumaczenia). I tak w zasadzie jest po dziś dzień.

Dlaczego w Gdańsku nie boimy się „czerwonej książki”?

Czy my jednak prawidłowo czytamy „czerwoną książkę”? Czy tak musi być? Odpowiedź na te pytania na szczęście jest bardzo prosta. Nie; tak nie musi być! W przeciwnym razie Gdańsk w ramach prowadzonego przez Zarząd Dróg i Zieleni programu weryfikacji znaków drogowych nie usunąłby ze swoich ulic na przestrzeni ostatnich trzech lat 6 335 znaków (stan na kwiecień 2013 roku). Blisko 30% wszystkich znaków pionowych w Gdańsku! Odbyło się to oczywiście w zgodzie z „czerwoną książką” z tą jednak różnicą, że czytano ją nie w taki sposób, żeby udowodnić, że trzeba ustawiać wciąż nowe znaki, ale że można zdjąć wiele takich, które powielają ogólne przepisy ustawy Prawo o ruchu drogowym oraz zabezpieczają przed pseudozagrożeniem bezpieczeństwa ruchu drogowego, którego wystąpienie jest statystycznie rzadsze niż zniszczenie czy unieczytelnienie samego znaku ostrzegającego przed nim. Wszystkie przypadki, gdzie „czerwona książka” pozwala na interpretację, rozpatrywano w duchu rzeczywistego wpływu na ruch i jego bezpieczeństwo, a nie w kierunku typowego podejścia na alibi: lepiej ustawmy, będzie spokój. Oczywiście znaki nie tylko się likwiduje. Równolegle do znaków zdjętych zaistniała konieczność ustawienia ok. 1 300 nowych, z czego dużą część stanowiły tabliczki T-22 „nie dotyczy rowerów”.

Anna Grzonkowska
Tomasz Wawrzonek
Zarząd Dróg i Zieleni w Gdańsku

Czy z „czerwoną książką” może być mniej znaków? (II) Znaki ostrzegawcze
Czy z „czerwoną książką” może być mniej znaków? (III) Znaki zakazu i nakazu
Czy z „czerwoną książką” może być mniej znaków? (IV) Znaki informacyjne

 

Komentarze  
Guest
+2 #1 Guest 2013-07-01 10:42
Cytat z artykułu: Na szczęście mamy „czerwoną książkę” i… bezmiar chaosu przy naszych drogach i ulicach.
Przykładem chaosu na naszych ulicach było (może jeszcze jest?) skrzyżowanie z wyspą koło hali Olivia w Gdańsku, na którym krzyżują się Aleja Grunwaldzka, ul. Kołobrzeska i ul. Bażyńskiego. Prawie na każdym ramieniu inna organizacja ruchu. Na zjeździe w Al. Grunwaldzką w kierunku Gdyni sygnalizator przed zjazdem ze skrzyżowania, na pozostałych zjazdach brak sygnalizatora. Na zjazdach w al. Grunwaldzką w kierunku centrum Gdańska i w ul Bażyńskiego sygnalizatory z sygnałami ostrzegawczymi w postaci migającej sylwetki pieszego. Na zjeździe w kierunku ul. Kołobrzeską żadnych sygnalizatorów. Na przejściu dla pieszych i przejeździe dla rowerów przez Al. Grunwaldzką dodatkowa informacja o ruchu osób niewidomych, dla których sygnał zielony jest nadawany w kolizji z sygnałem S-2.
Cytować | Zgłoś administratorowi
Guest
+1 #2 Guest 2013-07-01 11:11
Inne ciekawostki z Gdańska
Skrzyżowanie ul. Bażyńskiego z ul. Wita Stwosza - sygnał S-2 kolizyjny z ruchem poprzecznym na wlocie oznakowanym znakiem B-20 stop; sygnał S-2 kolizyjny z ruchem poprzecznym i pieszymi na przejściu z tabliczką informująca o niewidomych.
Skrzyżowania we Wrzeszczu bez osobnej sygnalizacji dla tramwajów barwy białej.
Mam nadzieję, że przedstawione przykłady organizacji ruchu w Gdańsku to już zamierzchła przeszłość.
Cytować | Zgłoś administratorowi
Guest
0 #3 Guest 2013-07-01 11:12
Cytat z artykułu: Rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach nie jest dobrym aktem prawnym. Mówiąc bardzo dosadnie: jest beznadziejnym aktem prawnym, będąc już takim w momencie powstawania.
Jeżeli rozporządzenie jest beznadziejnym aktem prawnym, to dlaczego w Gdańsku stosuje się rozwiązania, które we wcześniejszych przepisach nie były przewidziane np. sygnalizatory do zawracania albo do skręcania w lewo i zawracania.
Cytować | Zgłoś administratorowi
Guest
0 #4 Guest 2013-07-01 11:13
Cytat z artykułu: „Czerwona książka” powstawała w atmosferze niebywałego pośpiechu po wprowadzeniu rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych. Już sam fakt, że przepisy szczegółowe, w postaci rozporządzenia Ministra Infrastruktury z 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach, powstały po ponad roku, a „czerwona książka” jeszcze później, świadczą o braku należytego przygotowania tych zmian.
Nic z tego nie rozumiem. Czy gdyby „czerwona książka” ukazała się wcześniej, to byłaby tworzona w mniejszym pośpiechu?
Cytować | Zgłoś administratorowi
Guest
+1 #5 Guest 2013-07-01 11:14
Statystyka wypadków drogowych w Gdańsku w 2010 – dane na podstawie artykułu w tygodniku AutoŚwiat z 2011 r. oraz statystyka wypadków drogowych w Gdańsku 2012 – dane na podstawie strony internetowej Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
2010 wypadki 523, zabici 15, ranni 651
2012 wypadki 578, zabici 17, ranni 700.
Cytować | Zgłoś administratorowi
jah-jah
+1 #6 jah-jah 2013-07-01 23:10
Jeżeli rozporządzenie jest złe to trzeba je zmienić. Nie ma sensu dopisywać się do listy osób niezadowolonych i tylko krytykujących.
Rząd który to powinien zorganizować raczej tego nie zrobi, bo jest i będzie nieudolny pod każdym względem.
Wstępny projekt nowego rozporządzenia powinniśmy chyba sami sobie opracować. Najlepiej przy udziale tego portalu. Każdy by miał szanse na udział w tworzeniu nowych, poprawnych wytycznych projektowania organizacji ruchu.
I to by była słuszna misja jak dla portalu drogowego skupiającego drogowców z całego naszego kraju.
Cytować | Zgłoś administratorowi
Janusz Bohatkiewicz
+1 #7 Janusz Bohatkiewicz 2013-07-01 23:43
Dziękuję za komentarz jah-jah. To niezwykle cenny i pocieszający głos w tej trudnej dyskusji.
Od ubiegłego roku dyskutujemy potencjalne zmiany w gronie specjalistów, którzy wyrazili chęć prowadzenia takiej dyskusji. Zaowocowało to m.in. podjęciem inicjatywy przez nasz Portal, którego celem była próba uświadomienia politykom z jakimi przepisami mamy obecnie do czynienia. W marcu br. Portal współorganizował na posiedzeniu sejmowej Komisji ds. brd prezentacje dotyczące przepisów skandynawskich, naszych głównych problemów i propozycji zmian http://edroga.tv/rozne/relacje/359-polityka-a-brd
Po tej imprezie nadal uważamy (podobnie jak jah-jah), że jeśli sami czegoś nie zrobimy, to nikt w obecnej rzeczywistości tego nie zrobi.
Dlatego proponuję, aby na adres redakcji przesyłać adresy i krótki opis zagadnień w jakich możecie się podjąć współpracy (nie tylko "czerwona książka").
Janusz Bohatkiewicz
Cytować | Zgłoś administratorowi
Dodaj komentarz
Komentarze do artykułów może dodać każdy użytkownik Internetu. Administrator portalu nie opublikuje jednak komentarzy łamiących prawo oraz niemerytorycznych, tj. nieodnoszących się bezpośrednio do treści zawartych w artykule. Nie będą również publikowane komentarze godzące w dobre imię osób czy podmiotów, rasistowskie, wyznaniowe czy uwłaczające grupom etnicznym, oraz zawierają treści nieetyczne albo niemoralne, pornograficzne oraz wulgarne. Z komentarzy zostaną usunięte: reklamy towarów, usług, komercyjnych serwisów internetowych, a także linki do stron konkurencyjnych.