Od 31 października do 4 listopada w wypadkach na polskich drogach zginęły aż 53 osoby, a 502 zostały ranne. W sumie w ciągu tych 5 dni doszło do ponad 400 wypadków. Policjanci zatrzymali około tysiąca nietrzeźwych kierowców.
Najwięcej ofiar śmiertelnych odnotowano w sobotę, 3 listopada - 14 osób, natomiast najwięcej wypadków i rannych w środę, 31 października - odpowiednio 128 i 135. Najspokojniej było w samo święto: 1 listopada doszło do 65 wypadków, w których zginęło 8 osób, a 83 zostały ranne, oraz 4 listopada (57 wypadków, 7 zabitych i 75 rannych).
Biorąc pod uwagę tylko 2 dni (31 października i 1 listopada) było to najtragiczniejszy listopadowy weekend od 10 lat. W 193 wypadkach zginęło 21 osób, a 218 zostało rannych. W ubiegłym roku w tym samym czasie zginęło 11 osób i 195 odniosło obrażenia. W 2016 - 16 i 193, w 2015 - 20 i 173. Gorzej było jedynie 10 lat temu (2008) i w latach wcześniejszych. To pokazuje, że piękna, niemalże letnia pogoda uśpiła czujność kierowców, a spadający trend w liczbie wypadków nie utrzymał się niestety zbyt długo.
Prawdziwą przyczyną wzrostu wypadków jest brak zarządzania państwem objawiające się między innymi niskimi mandatami, rzadkimi kontrolami przez policję i słabymi kursami dla kierowców. To wynik tego że w ministerstwach siedzą same niekompetentne głąby, które nie mają pojęcia o zarządzaniu i rzeczywistości, tylko wymyślają chore, niemerytoryczne ustawy zwiększające bezsensowną biurokrację i "podatki" (czyt.lichwę)
No coz..Bratem mi jestes ! Popieram!