- Znając czas oczekiwania na zmianę świateł, kierowcy mogą nawet wyłączyć silnik i zaoszczędzić, choćby na paliwie.
- Był taki pomysł, by przy bardzo długich cyklach, a w tym sygnałach czerwonych, dać kierowcy możliwość wyłączenia silnika. Właśnie poprzez przekazanie informacji ile czasu upłynie do wyłączenia czerwonego sygnału. To rozwiązanie stosuje się w niektórych krajach. Oczywiście, podyktowane jest względami ochrony środowiska, bo ma ograniczać emisję spalin i hałasu. Pozostaje jednak pytanie o straty przy powtórnym zapalaniu silnika? Przecież to też generuje emisję ze spalania paliwa oraz hałas. Trudno liczbowo określić proporcje pomiędzy zyskiem a stratami. Załóżmy, że jednak istnieje pozytywny aspekt w wyłączaniu silnika pojazdu zatrzymywanego na skrzyżowaniu. Czy w takim razie nasi kierowcy to zaakceptują? Każdy przecież przeliczy zużycie silnika, akumulatora czy spalonego paliwa. Nie da się też przewidzieć, czy powtórne włączenie silnika nie wywoła większych opóźnień w pokonywaniu skrzyżowań. Bo przecież nie wiemy, jak zachowa się kierowca, który jest drugi, trzeci w kolejce pojazdów. Czy też wyłączy silnik? Jak zareaguje na sygnał i czas nadawany na sygnalizatorze?
Zatem jeśli rozważać istotę odliczania czasu sygnałów, to może raczej pod kątem bezpieczeństwa ruchu. Mamy jednak takie elementy w cyklu sygnalizacji, które mają to bezpieczeństwo zapewnić, jak właśnie czas międzyzielony. Co więc tu mógłby dać wyświetlacz czasu? Owszem przekazać informację, ale jedynie dla kierowcy, który dojeżdżając do skrzyżowania, mógłby w pewnej odległości odczytać czas pozostały do wygaśnięcia zielonego sygnału. W ten sposób podjąć taką decyzję o zatrzymaniu się lub przejechaniu, która jest właściwsza w stosunku do sytuacji, kiedy dokonuje wyboru i podejmuje decyzję bez wyświetlanego uprzedzenia zmiany sygnału z zielonego na żółty. W tym przypadku dotykamy problemu tzw. strefy dylematu na dojeździe do skrzyżowania. Kierowca znajdujący się w tej strefie, w momencie zmiany sygnału, ma kłopot z tym, jak w danej sytuacji powinien zareagować. Musi podjąć decyzję: zatrzymuje się lub przejeżdża. W zależności od prędkości pojazdu, jedna lub druga decyzja może być niewłaściwa. Jeżeli zdecyduje się zahamować - nie zdąży zatrzymać się przed pojawieniem się sygnału czerwonego, jeżeli pojedzie – nie zdąży przejechać linii zatrzymań na sygnale żółtym i wjedzie na skrzyżowanie na czerwonym. Być może, choć powiem to bez żadnych dowodów, informacja w taki sposób przekazana, ma racjonalne uzasadnienie, ale pod warunkiem, że kierowca bardzo wyraźnie widzi ją z pewnej odległości i może ją jednoznacznie odczytać. Uprzedzony w ten sposób odpowiednio wcześniej o zmianie sygnału, mógłby podjąć właściwą decyzję. Ale przecież jeden kierowca w tym samym momencie podejmie decyzję o zatrzymaniu, drugi o przejechaniu. A to też stwarza niebezpieczeństwo.
- Czy „zegar” odliczający sekundy sygnału jest więc właściwym kierunkiem w poszukiwaniu rozwiązań w poprawie ruchu na skrzyżowaniach?
- Są też inne rozwiązania np. z pulsującym zielonym sygnałem. W ten sposób kierowca dostaje dodatkową informację o tym, że sygnał kończy się. Pytanie: czy wprowadzanie nowych rozwiązań jest zasadne w sytuacji, kiedy funkcjonuje żółty sygnał po zielonym, który zresztą parę lat temu został skrócony z maksymalnie pięciu do stałej wartości trzech sekund, co uzasadniano m.in. coraz lepszymi samochodami i ich możliwościami hamowania.
Trzeba jednak spojrzeć na problem od strony prędkości pojazdu. Dla pojazdu poruszającego się wolniej, te trzy sekundy wystarczą, natomiast pojazd jadący z prędkością 70 km na godzinę na pewno w tym czasie bezpiecznie nie wyhamuje. Z drugiej strony, skrócenie czasu światła żółtego do trzech sekund motywowano tym, że poprzednio stosowane pięć sekund kierowcy wykorzystywali w całości, by nie zatrzymywać się przed skrzyżowaniem. Może więc raczej wrócić do pierwotnej możliwości projektowania sygnału żółtego, zamiast wprowadzać dodatkowe rozwiązania, które wymagają doposażenia sterownika?
Stosowane dotychczas wyświetlacze czasu odnosiły się do sygnalizacji cyklicznej stałoczasowej, kiedy było łatwo przewidzieć zmiany sygnałów i do tego dostosować wyświetlacz. Natomiast przy sygnalizacji zmiennoczasowej przypuszczalnie też dałoby się to zrobić (akomodacja z predykcją sygnałów), ale na pewno wprowadzenie takiego dodatkowego rozwiązania jest dużo trudniejsze. Nie wiadomo przecież jak długo będzie trwał sygnał, bo program na bieżąco modyfikuje i dostosowuje sygnały do sytuacji ruchowej. Czy więc podejmowanie wysiłku w celu uruchomienia dodatkowej opcji jest opłacalne?
Nie mamy żadnych badań krajowych potwierdzających korzyści płynące z zastosowania wyświetlaczy czasu w odniesieniu do przepustowości skrzyżowań czy podniesienia poziomu bezpieczeństwa ruchu. Trudno mi się odnieść do badań zagranicznych, ponieważ tych nie analizowałem. W rozmowie natomiast zasygnalizowałem wiele dylematów związanych z nadawaniem czasu do zakończenia sygnałów. Wydaje mi się, że istnieje wiele innych, istotniejszych problemów związanych z optymalizowaniem sygnalizacji zmiennoczasowych w kierunku uzyskania efektów w przepustowości i płynności ruchu. Natomiast o wyświetlaczach informacji o czasie sygnału raczej można mówić w odniesieniu do komfortu podróżowania. Kierowca wiedząc, ile musi poczekać na sygnale czerwonym w mniejszym napięciu czeka na zmianę sygnałów. Może też w tym kontekście odnosi się to do pieszych. Często przecież czekając na swój sygnał niecierpliwią się, zwłaszcza gdy widzą, że do przystanku po przeciwnej stronie jezdni zbliża się autobus.
- Dziękuję za rozmowę.
Agnieszka Serbeńska
- «« poprz.
- nast.
Prościej: należy odpowiednio wcześnie zaniechać niepotrzebnego rozpędzania, lub przyspieszyć - rzecz jasna w dozwolonych granicach.
odpowiednio wcześnie oznacza czasem nawet do kilkuset metrów, a ściśle jest to odległość zależna od prędkości, do której może być rozpędzony pojazd przed miejscem, w którym kierowca ujrzy daną sygnalizację.
Bezpośredniego znaczenia płynności dla energochłonności mam nadzieję wyjaśniać nie trzeba, a pośrednie dla konstrukcji pojazdów opisuje hasło "optymalizacja do ekodrivingu"
Rysiek K.
Oczywiście po wprowadzeniu odmierzaczy przydałby się przepis o "zakazie wyprzedzania słusznie zwalniających" czy "zakazie wyprzedzania skutkującego hamowaniem wyprzedzanego" lub zwykłe znaki zakazu wyprzedzania przed sygnalizatorami.
po 2gie: sytuacja idzie w dobrym kierunku gdyż paliwo cały czas drożeje, kryzys narasta, poziom hałasu, smrodu i korków też wzrasta, a wraz z nimi motywacja do zmian. Oczywiście wciąż jest wiele do zrobienia przez państwo tzn. powinno tę motywację zwiększyć odpowiednimi opłatami głównie od emisji spalin i odblokować wymuszenie ekonomiczne przez odblokowanie i zrównanie konkurencji w transporcie
Do tych spraw należy podchodzić całościowo i dalekosiężnie analizując stan docelowy (organizację ruchu, parametry pojazdów, model przemieszczania głównych mas ludzi, jakość życia ludzi narażanych na sąsiedztwo dróg), odrzucając możliwe do zmiany "przeszkody" jak mentalność niektórych. Środki temu służące są tylko wynikiem poprawnej dedukcji