Zieleń receptą na zanieczyszczenia i odtrutką dla cywilizacyjnych toksyn cz. IIRośliny zyskują coraz większe znaczenie w utrzymaniu jakości życia. Oprócz tradycyjnego dostarczania żywności, ciepła, ubrań, lekarstw, coraz częściej są wykorzystywane w procesach poprawiających jakość powietrza, wody czy gleby, ponieważ tolerują zanieczyszczenia lepiej niż inne organizmy.

Roślinny mechanizm detoksykacyjny

Rośliny w trakcie swojej ewolucji zaadaptowały się do warunków, w których w sposób naturalny od początków świata istnieją metale ciężkie czy nawet pewne rodzaje pyłów zawieszonych. Zatem do części zanieczyszczeń roślinność się przystosowała. - Musiało się tak stać, ponieważ prowadzą osiadły tryb życia, nie mogą w sytuacji zagrożenia uciekać jak ludzie czy zwierzęta. Wykształciły więc szereg mechanizmów obronnych przed zanieczyszczeniami, których nie posiadają ani zwierzęta ani ludzie. Na przykład przeciwko metalom człowiek ma jeden system obronny, a rośliny mają dwa niezależne. Nauka zaczęła się zastanawiać czy można wykorzystać rośliny i te ich zdolności obronne. Tak ponad dziesięć lat temu powstała nowa dyscyplina w dziale biotechnologii środowiska, to jest fitoremediacja. Nazwa złożona jest z dwóch słów: fito – z greckiego „roślina”, remediacja – z łacińskiego „remedium”, oznaczającego odtrutkę. Innymi słowy: powstała w ten sposób nauka o „roślinnej odtrutce” – tłumaczy prof. dr hab. Stanisław W. Gawroński.

Według słownikowej definicji fitoremediacja to technologia oczyszczania środowiska (gleby, wód gruntowych i powierzchniowych, osadów ściekowych i powietrza), która wykorzystuje ponadprzeciętne zdolności niektórych gatunków roślin do akumulacji substancji zanieczyszczających lub do ich degradacji.

Zdaniem prof. Gawrońskiego przyszłościowym (w szeregu krajach już realizowanym) miejscem zastosowania fitoremediacji są tereny w sąsiedztwie tras komunikacyjnych, w tym otoczenie autostrad czy dróg szybkiego ruchu oraz w terenie zurbanizowanym, gdzie mamy do czynienia z tzw. gorącymi wyspami, tj.: zakładami przemysłowymi, przystankami autobusowymi, skrzyżowaniami ulic o dużym natężeniu ruchu transportu miejskiego. Profesor podkreśla, że zieleń przy trasach o dużym natężeniu ruchu powinny stanowić gatunki roślin o dużych zdolnościach fitoremediacyjnych.

Zanieczyszczenia ze spalin przede wszystkim osadzają się na poboczach i tam większość z nich jest zatrzymywana, szczególnie gdy występuje gleba próchniczna. - Wówczas są zatrzymywane w kompleksie absorpcyjnym żyznej warstwy gleby. Zwykle do 20 centymetrów i tam mamy ulokowane gros metali ciężkich. Ciągle głównym zagrożeniem jest tkwiący w glebie ołów. Dlatego taka gleba powinna być porośnięta roślinnością – zaznacza profesor i równocześnie wyjaśnia, że ołów staje się zagrożeniem w chwili poderwania suchej warstwy tej gleby. Uwolniony ołów najbardziej niebezpieczny jest dla zdrowia dzieci, ponieważ jest pierwiastkiem wchodzącym w reakcje nawet z DNA, ponadto działa negatywnie na układ nerwowy. Problem neutralizacji metali ciężkich jest bardzo trudny, ponieważ one nie ulegają degradacji. Ołów w porównaniu do innych pierwiastków jest słabej pobierany przez rośliny, natomiast na takich stanowiskach gromadzą one jego znaczne ilości na swej powierzchni. Taki materiał roślinny należy zebrać i spalić, a popioły zmagazynować w starych kopalniach bądź przechowywać  na odpowiednich składowiskach odpadów, zabezpieczonych przed przepuszczaniem toksyn do wód i gleby. W celu rozwiązania tego trudnego problemu – zdaniem prof. Gawrońskiego – powinien powstać system opłat za „uszkodzone” środowisko i zwolnień z tych kosztów w sytuacji oddawania skażonego materiału roślinnego do utylizacji. A taką usługę mogłyby wykonywać elektrociepłownie posiadające linie do spalania.

Prof. Gawroński tłumaczy, że inna grupa zanieczyszczeń, jakimi są węglowodory aromatyczne, również usuwana jest z środowiska przy pomocy roślin i mikroorganizmów.  Trzy i czteropierścieniowe węglowodory w glebie rozkładane są przez bakterie i grzyby. Natomiast rozkład pięcio- i sześciopierścieniowych jest bardzo wolny. Całe lata tkwią w warstwie próchniczej gleby. Rozkłada je tylko niewielka grupa grzybów powodujących butwienie drewna. Znaczne ilości tych zanieczyszczeń rośliny gromadzą w nalocie woskowym. Dlatego również roślinność pokrywającą tak skażone gleby też trzeba odpowiednio utylizować.

***

W dużych miastach transport stał się największym źródłem zanieczyszczeń powietrza. Wiele europejskich miast już podejmuje różne działania w ograniczaniu szkodliwych emisji do powietrza. Na przykład aglomeracje niemieckie zabraniają wjazdu do centrów samochodami starszymi niż pięcioletnie, które nie są wyposażone w silniki najnowocześniejsze, spełniające najwyższe standardy ekologiczne.

Na warszawskich ulicach w porach szczytu komunikacyjnego dopuszczalne normy zanieczyszczenia pyłem zawieszonym są co najmniej dwukrotnie przekroczone. Unia Europejska dopuszcza jako górną 24-godzinną normę graniczną 40 mikrogramów pyłów na metr sześcienny powietrza. Można ją przekroczyć 35 razy w roku do poziomu 50 mikrogramów. Jak zauważa prof. Gawroński, Warszawa już czwarty rok z rzędu tę daną możliwość wykorzystuje w pełni już do końca kwietnia. Stolica jest więc przykładem problemu z jakim przyjdzie jej się zmierzyć, biorąc pod uwagę, że od 2020 roku unijne normy zanieczyszczeń powietrza będą o połowę niższe, a zatem dużo ostrzejsze. - W tej chwili wolne stołeczne tereny przydatne dla roślinności się kurczą, a pasy wzdłuż tras komunikacyjnych anektuje podziemna infrastruktura. Zatem już teraz należy szukać rozwiązań sprzyjających zakładaniu nowych obszarów zieleni oraz utrzymaniu istniejących terenów – podkreśla profesor Gawroński.

Innym problemem, z jakim miasta będą musiały się zmierzyć, jest zmiana w podejściu do zagrożenia  jakim są zanieczyszczenia powietrza. Tak jak w przypadku Warszawy mówi się o zasadniczych przekroczeniach pyłów zawieszonych, tak nie dostrzega się zagrożeń innymi substancjami, ponieważ nie osiągają one niebezpiecznych, granicznych poziomów. Tymczasem Amerykańska Agencja Środowiska jako miernik wprowadziła indeks czystości powietrza uwzględniający większość głównych zanieczyszczeń, ponieważ oddziaływają one na człowieka równocześnie, a więc: pyły zawieszone, dwutlenek azotu, dwutlenek węgla, tlenek węgla i tlenek siarki, a z pierwiastków ołów.  – Pozimowi każdemu z tych zanieczyszczeń Amerykanie przypisali pewne wartości i dopiero po ich zsumowaniu wyliczają, czy na danym obszarze występuje zagrażający ludzkiemu zdrowiu poziom zanieczyszczenia i w jakim stopniu został przekroczony. W Nowym Jorku i w Los Angeles funkcjonują w internecie mapy zanieczyszczeń, które aktualizowane są co godzinę. Umożliwiają one osobom z grup wysokiego ryzyka wybór trasy czy pory dnia o mniejszym zagrożeniu.  - Europa również przymierza się do wprowadzenia indeksu czystości powietrza i jestem przekonany, że będzie musiała przyjąć go do praktyki ze względu na większą trafność, jaką charakteryzuje się zasada opracowana przez Amerykanów – podkreśla prof. Stanisław W. Gawroński.

Agnieszka Serbeńska

Dodaj komentarz
Komentarze do artykułów może dodać każdy użytkownik Internetu. Administrator portalu nie opublikuje jednak komentarzy łamiących prawo oraz niemerytorycznych, tj. nieodnoszących się bezpośrednio do treści zawartych w artykule. Nie będą również publikowane komentarze godzące w dobre imię osób czy podmiotów, rasistowskie, wyznaniowe czy uwłaczające grupom etnicznym, oraz zawierają treści nieetyczne albo niemoralne, pornograficzne oraz wulgarne. Z komentarzy zostaną usunięte: reklamy towarów, usług, komercyjnych serwisów internetowych, a także linki do stron konkurencyjnych.