Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad - zleceniodawca największych w Polsce kontraktów drogowych - zaostrza postępowania w zakresie egzekwowania jakości robót. Nasila kontrole, podnosi wymagania w odbiorach. Tymczasem firmy świadczące usługi inżynierskie podkreślają, że w obecnej sytuacji rynkowej drogownictwa nie są w stanie zapewnić należytej jakości. Ich sytuacja jest trudna i tracą kondycję ekonomiczną. Ten proces uwidacznia się szczególnie od dwóch lat i niestety, dalej się pogłębia. Jedną z istotnych kwestii jest ta, czy za ułamek właściwej ceny można wytworzyć pełnowartościowy produkt oraz jak iluzoryczne oszczędności na pracach projektowych i doradczych przekładają się na odpowiednie efekty realizacji inwestycji? „Profilaktyka czy leczenie skutków?” – pod takim tytułem w wystąpieniu na forum „Porozumienie dla jakości” (PKD, Warszawa 16-17 marca br.) analizy sytuacji dokonał Marek Adamek, prezes Arcadis Sp. z o.o. i prezes Związku Pracodawców Branży Usług Inżynierskich.*
- Grozi nam niekontrolowane pogłębienie istniejącego już kryzysu o charakterze społecznym, a więc brak pracy dla wykwalifikowanej kadry inżynierskiej i brak możliwości wprowadzania do zawodu olbrzymiej rzeszy młodych ludzi, którzy będą w najbliższych latach wchodzić na rynek pracy – mówi Marek Adamek o jednym ze skutków sytuacji w drogownictwie. Już w zeszłym roku biura projektowe musiały podejmować decyzje o zwolnieniach w swoich kadrach. Istnieje obawa, że ten rok również wymusi kolejne uszczuplenia w zasobach pracowniczych. Być może zwalniani fachowcy znajdą zatrudnienie u zarządców dróg, zasilając administrację drogową. Ale i ten rynek pracy ma swoje ograniczenia uzależnione między innymi od liczby prowadzonych inwestycji i posiadanych środków budżetowych.
W opinii Marka Adamka wiele działań podejmowanych przez inwestorów w ramach zleconych projektów czy nadzorów mają charakter leczenia skutków, a nie systemowego rozwiązania pozwalającego zapewnić funkcjonowanie firm i właściwą jakość wykonywanych przez nich prac. Obrazowo porównuje więc istniejące w drogownictwie problemy do chorego zęba, którego ból można doraźnie uśmierzyć środkami farmakologicznymi, ale nie zlikwiduje to przyczyny trapiących dolegliwości. Obok określanego przez niego syndromu bolącego zęba, innym równie obrazowym odzwierciedleniem drogowych problemów jest syndrom sportowca. Bo jeżeli nie ma on wyników, to czy powinien ćwiczyć coraz więcej, czy raczej zmienić program treningu? Przekonując do konieczności wprowadzenia systemowych zmian Marek Adamek powołuje się również na najbardziej dramatyczny argument, który nazwał syndromem powodzi. Ubiegły rok bowiem jednoznacznie wykazał, że lepiej finansować systemy ochrony, niż ponosić koszty likwidacji skutków żywiołu wody. Przekładając to na język drogowy zaznaczył, że wzmaganie kontroli i nękanie karami na pewno nie jest właściwą metodą na egzekwowanie od wykonawców jakości. Na kłopoty z jej zapewnieniem składa się bowiem szereg różnych przyczyn, a ich rozwiązania należy dokonać systemowo.
Brak jakości w projektach i nadzorach inwestorskich stał się tematem medialnym, co z kolei przełożyło się na syndrom jakości, jaki zdominował działania na styku inwestor – wykonawca. Tymczasem, jak zauważa Marek Adamek, podłożem wszelkich problemów jest niedoskonały tryb dialogu pomiędzy inwestorami, przede wszystkim GDDKiA, i wykonawcami. Daleki od doskonałości jest też tryb podejmowania decyzji przez inwestora oraz ilość i jakość przekazywanych przez niego informacji. - Brak informacji o planowanych w przyszłości nowych zadaniach projektowych, w połączeniu z wstrzymywaniem obecnie realizowanych projektów, skutkuje brakiem możliwości odpowiedniego planowania pracy i zarządzania zasobami firm projektowych – zaznacza Marek Adamek.
W przypadku nadzorów inwestorskich, jak podkreśla Marek Adamek, na pewno w zapewnieniu poziomu tych usług nie jest dobrą praktyką wchodzenie inwestora w uprawnienia inżyniera kontraktu, nakładanie na zleceniobiorcę dodatkowych, wychodzących poza kontrakt obowiązków, czy wprowadzanie do umów drakońskich taryfikatorów kar, a także ustanawianie kolejnych poziomów kontroli. Niestety, jak zauważa, utrzymywane w przetargach kryterium najniższej ceny nijak się ma do coraz bardziej drastycznych wymagań i zapisów w umowach. Tu istnieje poważny rozdźwięk.
Zdaniem Marka Adamka inwestor powinien zadbać o jakość już na początku procesu inwestycyjnego poprzez: lepsze przygotowanie zdania do realizacji, dostosowanie składu osobowego nadzoru do potrzeb kontraktu, zatrudnienie doświadczonej kadry technicznej po swojej stronie, skoordynowanie rozpoczęcia prac nadzoru i wykonawcy, egzekwowanie i respektowanie podziału kompetencji na projekcie oraz zmianę kryteriów wyboru nadzoru.
- poprz.
- nast. »»