Projektowana zmiana ustawy Prawo zamówień publicznych zakłada wprowadzenie do tej regulacji dodatkowej przesłanki, na podstawie której podmioty ubiegające się o zamówienie publiczne będą obligatoryjnie wykluczane z procedury przetargowej. Przesłanka ta stanowi, że jeśli dany wykonawca w przeciągu ostatnich trzech lat od dnia ogłoszenia danego przetargu dopuści się po wcześniejszym udziale w przetargu odstąpienia od wykonania umowy bądź też nie wykona tej umowy z własnej winy, jeśli kwota niezrealizowanego kontraktu wynosi co najmniej 5%, to będzie wykluczany przez trzy lata z kolejnych przetargów ogłaszanych przez danego zamawiającego. Nad tą zmianą debatował wczoraj (23 lutego) Sejm, wysłuchując sprawozdania Komisji Gospodarki o poselskim projekcie nowelizacji.

- Motywacja, która stoi za wprowadzeniem tej zmiany, jest dosyć oczywista. Wielokrotnie możemy przeczytać w mediach, wielokrotnie spotykamy się z takimi sytuacjami, że nierzetelność pewnych podmiotów, nierzetelność wykonawców, którzy wykonują ważne dla państwa inwestycje publiczne, powoduje, że te inwestycje są realizowane z dużym opóźnieniem. Możemy przeczytać o firmach, które albo w ogóle nie realizują umów zawartych z państwem polskim, albo realizują je z bardzo dużym opóźnieniem. Jest oczywiste, że my wszyscy, państwo polskie, ponosimy z tego tytułu duże straty. Po pierwsze, są to straty związane z czasem, z samym faktem opóźnienia inwestycji - mówił Łukasz Gibała, poseł sprawozdawca.  Jak podkreślał poseł sprawozdawca skutkiem takiego stanu rzeczy są koszty jakie państwo polskie ponosi z tego tytułu. Za tym bowiem idzie powtórne przygotowanie i rozstrzygniecie przetargu, konieczność zabezpieczenia inwestycji, która jest w części wykonana, co obarcza zamawiającego dodatkowymi obowiązkami. Ponadto w niektórych przypadkach pojawia się ryzyko utraty środków finansowych z funduszy Unii Europejskiej.

Zaproponowane w poselskim projekcie wprowadzenie dodatkowej przesłanki ma więc na celu zapobieżenie działaniom nierzetelnych firm oraz zminimalizować straty państwa wynikające z tej nierzetelności. - Wydaje się, że po wprowadzeniu takiej dodatkowej przesłanki firmy będą miały dodatkowy bodziec, aby starać się rozważniej podchodzić do ofert, które same zgłaszają, i do kontraktów, które zawierają, tak żeby mieć pewność, że będą w stanie je zrealizować - podkreślał Łukasz Gibała.

Poseł sprawozdawca zastrzegł, że proponowana zmiana wywołała szereg wątpliwości. Część posłów wyraziła obawę, że ustawa może w jakiś sposób ograniczać prawa przedsiębiorców. - W przypadku gdy na tej podstawie prawnej, jeśli to prawo wejdzie w życie, jakiś wykonawca zostanie wykluczony z przetargu o zamówienie publiczne, będzie miał prawo odwołania się od tej decyzji do Krajowej Izby Odwoławczej. Ciężar dowodowy będzie w takim wypadku spoczywał na zamawiającym, to znaczy, że to podmiot zamawiający będzie musiał wykazać, że rzeczywiście we wcześniejszym przetargu doszło do zerwania kontraktu z winy wykonawcy - wyjaśniał poseł, powołując się na opinię Urzędu Zamówień Publicznych.

Druga zasadnicza wątpliwość dotyczyła relacji pomiędzy sformułowaniem zawartym w dyrektywie unijnej, gdzie jest mowa o poważnym wykroczeniu zawodowym wykonawcy, które miałoby być podstawą do wykluczania z kolejnych przetargów, kolejnych procedur o zamówienie publiczne, a sformułowaniem użytym w tym projekcie ustawy, mówiącym o wykluczeniu wykonawcy na podstawie tego, że we wcześniejszych przetargach doszło do niewykonania umowy z jego winy. - Wszelkie analizy zarówno legislatorów sejmowych, jak i legislatorów rządowych wskazują na to, że ten projekt jest zgodny z prawem Unii Europejskiej i że interpretacja i implementacja dyrektywy unijnej jest jak najbardziej właściwa - podkreślał Łukasz Gibała.

Jak podkreślił Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych, przykład odstąpienia od umowy o zamówienie publiczne jeśli chodzi o jeden z odcinków autostrady A4, pokazuje, że istnieje realne zagrożenie, iż warunki kontraktowe zaproponowane w trakcie przetargu mogą nie być dotrzymywane na etapie realizacji umowy.

- Jest to bardzo ważny projekt zmian w systemie zamówień publicznych dotyczący nie tylko incydentalnej sprawy, która legła u podstaw przygotowania tego projektu, ale tak naprawdę wszystkich zamówień publicznych, które są obecnie wykonywane lub będą wykonywane w przyszłości. Dotyczy wszystkich zamówień publicznych, albowiem na dzień dzisiejszy są w realizacji bardzo poważne kontrakty, jeśli chodzi o infrastrukturę kolejową, drogową, kontrakty, które były i są zawierane na warunkach bardzo korzystnych z punktu widzenia interesu publicznego, warunkach, które są nawet bardziej atrakcyjne niż niekiedy oczekiwania zamawiających. Chcielibyśmy - i leży to w interesie publicznym - aby te kontrakty, które są zawierane w chwili obecnej i które były zawierane, rzeczywiście były wykonywane na warunkach przedstawionych w ofertach składanych w trakcie przetargu. Incydent, który się zdarzył, a który był wskazywany, pokazuje, że na dzień dzisiejszy istnieje pewne zagrożenie systemowe dotyczące tego, czy rzeczywiście wykonawcy, którzy składają tak atrakcyjne oferty w postępowaniach o zamówienie publiczne, będą w stanie dotrzymać swoich zobowiązań ofertowych w realizowanych kontraktach - mówił podczas posiedzenia Sejmu Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych.

Prezes UZP zaznaczył, że w sytuacji, jaką mamy dzisiaj, wykonawca, który nie realizuje kontraktu w systemie zamówień publicznych, właściwie może uniknąć konsekwencji z tego tytułu. - Pokazał to właśnie przykład kontraktu dotyczącego odcinka autostrady A1 w województwie śląskim. Z przyczyn leżących po stronie wykonawcy odstąpiono od tego kontraktu, a następnie ten sam wykonawca przystąpił do postępowania, które miało na celu dokończenie realizacji umowy, i ponownie ją realizuje. Obawiamy się, czy był to jedynie incydent i czy za jakiś czas tego typu sytuacje nie będą się powtarzały - mówił prezes Jacek Sadowy. - Rzeczywiście zdajemy sobie z tego sprawę, iż ta norma ma charakter represyjny z punktu widzenia wykonawcy, który nie wywiązał się z wcześniejszych zobowiązań. Niemniej jednak norma zaproponowana w projekcie poselskim zawiera pewien wyważony kompromis między potrzebą ochrony interesu publicznego a potrzebą ochrony często też słusznych praw przedsiębiorców, kompromis polegający na tym, że skutki dotyczące niewykonania zamówienia publicznego przez wykonawcę będą dotyczyły tylko tego zamawiającego, u którego właśnie to niewykonanie zamówienia nastąpiło. Tylko ten zamawiający, który wcześniej rozwiązał kontrakt z przyczyn leżących po stronie wykonawcy, będzie mógł następnie wykluczyć tego wykonawcę z kolejnych przetargów, które będzie realizował. Stosowanie tej normy i sankcji wykluczenia nie będzie odnosiło się do innych zamawiających niż ten, u którego wcześniej wykonawca nie wykonał kontraktu - zaznaczył Jacek Sadowy.

Komentarze  
Gość
0 #1 Gość 2011-02-25 10:16
Nie prościej wprowadzić zapis o skreślaniu najtańszej oferty? Rozumiem, że może być to odbierane przez przedsiębiorców jako faworyzowanie budownictwa (bo trudno oczekiwać, że wprowadzi się taki zapis dla wszystkich zamówień publicznych), ale coś trzeba zrobić z cenami, które obecnie nie dają możliwości wykonania zadania w pełni odpowiadającego jakością zamówieniu.
Cytować | Zgłoś administratorowi
Gość
0 #2 Gość 2011-02-25 13:21
Nie wydaje Ci się, że najniższa cena nic tutaj nie zmieni?? Przecież firmy mogą dogadywać się miedzy sobą i będzie tak, że firma X da cenę bardzo niską a firma Y niewiele wyższą. Reasumując, najniższa cena będzie odrzucana i zostanie wybrana druga w kolejności (firma Y), która i tak nie zagwarantuje, że inwestycja zostanie wykonana. Nie lepiej byłoby wprowadzić pewne widełki cenowe, tzn. na przykład ceny niższe niż 70% i wyższe niż 120% kosztorysu inwestorskiego będą odrzucane? Podobne zasady funkcjonują chyba w Niemczech, wiec czemu by nie skorzystać ze sprawdzonych rozwiązań?
Cytować | Zgłoś administratorowi
Gość
0 #3 Gość 2011-03-08 17:52
widziałem już roboty gdzie cena umowna była niewiele niższa od kosztorysu inwestorskiego i nie miało to żadnego przełożenia na jakość. Mamy specyfikacje techniczne, normy, zapisy w umowach. Trzeba to po prostu egzekwować. Dla zagranicznej (i coraz częściej polskiej) firmy liczy się marża, kierownik budowy rozliczany jest głównie z osiągniętej marży a nie porządnie wykonywanej roboty. Mechanizm jest taki, że skoro na wyjściu oferty do przetargu, centrala ustala marżę na 10% to kierownik budowy i tak będzie ciśnięty by uzyskać kolejne 2 czy 4 %. Gdyby na S8 wpisano do umowy okres gwarancji 5 czy 7 lat to Wykonawca nie bawiłby się z Inżynierem (Zamawiającym) w kotka i myszkę tylko sam pilnował swoich i podwykonawców. Tam marża była dwucyfrowa a i tak jest pełno niedociągnięć albo conajwyżej na granicy dopuszczalnej odchyłki. Wydłużyć gwarancję, wzmocnić wymagania dla nadzoru. A projektowany zapis ustawowy uważam za bardzo dobry
Cytować | Zgłoś administratorowi
Usługi Projektowe w Budownictwie
0 #4 Usługi Projektowe w Budownictwie 2011-03-19 00:28
Moim marzeniem jest normalność, w której proporcje inwestor/wykonawca są zdrowe. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu mieliśmy patologię wykonawców windujących do absurdu ceny realizacji (vide: stadion i dworzec PKP Wrocław), to, co się obecnie odbywa na przetargach to patologia w drugą stronę, zażynanie cen w stronę kompletnej nieopłacalności. Inwestorowi chyba też nie zależy na grzebaniu inwestycji, ale nie ma wyboru, musi wybrać ofertę z NAJNIŻSZĄ CENĄ. Oczywiście nikt do chwili obecnej nie zdefiniował pojęcia "rażąco niska cena", funkcjonującego od lat w sposób martwy w PZP. Wystarczyłoby zobligować Inwestora, pod rygorem wypłaty sążnistych odszkodowań dla oferentów, do prawidłowego oszacowania zamówienia, od tej konkretnej kwoty odjąć, powiedzmy, 30% i mamy gotową definicję rażąco niskiej ceny. Drugą rzeczą jest uruchomienie naszej szacownej Izby do konkretnych działań. Już średniowieczne Cechy zobligowane były do stania na straży m.in. utrzymania odpowiedniego pułapu cenowego, usuwania "elementów patologicznych" z cechu, co było jednoznaczne z zakończeniem kariery. Dziś przynależność do izby = składka + papierek. Ustawodawca zamiast obarczać izbę wątpliwą władzą do nadawania uprawnień zawodowych, powinien udzielić jej narzędzi do egzekwowania etycznych zachowań na naszym zdziczałym rynku zamówień publicznych.
Cytować | Zgłoś administratorowi
Gość
0 #5 Gość 2011-03-22 14:30
Jeżeli tylko Zamawiający chce rzetelnie skorzystać z art. 90 ustawy Pzp, to ma na prawdę dobre narzędzie do odciania cen nierealnych - wystarczy tylko chcieć i poczytać trochę orzecznictwa KIO i Sądów z tego zakresu. Warunkiem jest oczywiście także to, aby wartość szacunkowa była rzeczywiście przyjęta z należytą starannością, a nie na zasadzie Pi razy oko.

A co do propozycji wprowadzania jakiś 30% czy innych sztywnych progów - na to zgody nie będzie tak długo, jak nie zmieni się linia orzecznicza ETS.
Cytować | Zgłoś administratorowi
Dodaj komentarz
Komentarze do artykułów może dodać każdy użytkownik Internetu. Administrator portalu nie opublikuje jednak komentarzy łamiących prawo oraz niemerytorycznych, tj. nieodnoszących się bezpośrednio do treści zawartych w artykule. Nie będą również publikowane komentarze godzące w dobre imię osób czy podmiotów, rasistowskie, wyznaniowe czy uwłaczające grupom etnicznym, oraz zawierają treści nieetyczne albo niemoralne, pornograficzne oraz wulgarne. Z komentarzy zostaną usunięte: reklamy towarów, usług, komercyjnych serwisów internetowych, a także linki do stron konkurencyjnych.