Prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę, która umożliwi wypłacanie zaległych należności podwykonawcom za pracę zrealizowane m.in. przy budowie autostrad. Jednocześnie zapowiada, że niektóre przepisy skieruje do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej.

- Prezydent nie kieruje ustawy w całości, ale tylko w tym zakresie, w jakim powoduje ona nierówność podmiotów wobec prawa, w szczególności eliminując możliwość dochodzenia roszczeń ze strony dużych wykonawców oraz dostawców materiałów budowlanych dla podwykonawców - mówi Olgierd Dziekoński, minister w Kancelarii Prezydenta.

Przepisy ustawy umożliwią wypłacenie pieniędzy podwykonawcom, którzy nie otrzymali zapłaty za swoje prace od generalnych wykonawców, działających na zlecenie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

- Prezydent uznał, że ustawa, która rozwiązuje istotne problemy podwykonawców oraz dostawców materiałów budowlanych, pozwoli im wybrnąć z bardzo trudnej sytuacji, kiedy generalni wykonawcy nie przekazują im środków finansowych - informuje Olgierd Dziekoński w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria.

Wątpliwości prezydenta budził przede wszystkim fakt, że przepisy ustawy dotyczą tylko mikro-, małych i średnich firm. O tym, że ustawa może dyskryminować duże podmioty, co godzi w konstytucyjną zasadę równości, mówili w czasie konsultacji społecznych również eksperci i przedsiębiorcy, również z branży budowlanej.

- Prezydent nie kieruje ustawy w całości, ale tylko w tym zakresie, w jakim powoduje ona nierówność podmiotów wobec prawa, w szczególności eliminując możliwość dochodzenia roszczeń ze strony dużych wykonawców oraz dostawców materiałów budowlanych dla podwykonawców - wyjaśnia Olgierd Dziekoński. - Selektywne skierowanie do TK pozwoli usunąć braki tej ustawy, które powstały w trakcie procesu legislacyjnego.

Prezydencki minister tłumaczy, że decyzja została podjęta po przeprowadzeniu licznych ocen nowych przepisów, również pod względem konstytucyjności ustawy.

- Jednocześnie prezydent kierując ustawę do Trybunału, wyraża przekonanie, że rząd powinien usprawnić procesy inwestycyjne w sferze realizacji infrastruktury publicznej w ramach istniejącego prawa. Ta praktyka zarządcza powinna być usprawniona - podkreśla Olgierd Dziekoński.

To może oznaczać np. konieczność zmiany ustawy Prawo zamówień publicznych czy też ustawy o dyscyplinie finansów publicznych.

Zgodnie z podpisaną ustawą, o należne im pieniądze będą mogły ubiegać się firmy, które nie dostały wynagrodzeń z powodu niewypłacalności czy upadłości wykonawców. Również w przypadku, gdy zaleganie z płatnościami lub ogłoszenie upadłości miało miejsce przed wejściem w życie ustawy.

- Roszczenia mogą być zrealizowane tylko do wysokości gwarancji dobrego wykonania budowy, zaproponowanych przez generalnych wykonawców budowy - z reguły to jest około 10 proc. wartości kontraktu. Dodatkowo zakłada również, że prawo do tych roszczeń mogą mieć ci podwykonawcy i dostawcy, którzy posiadają prawomocny wyrok sądowy, określający ich roszczenia wobec generalnego wykonawcy oraz ci, którzy zostali uznani jako uprawnieni wierzyciele w procesie bankructwa firm - wyjaśnia prezydencki minister.

Oprócz wyroku sądowego, roszczeniobiorcy będą musieli udowodnić, że sami nie zalegają z płatnościami u swoich podwykonawców i dostawców.

- Pieniądze będą wypłacane przez GDDKiA po przeprowadzeniu publicznego wezwania do zgłoszenia się ze strony tych, którzy uważają, że takie roszczenia mają. Lista potencjalnych roszczeniobiorców będzie zweryfikowana z wielkością dostępnych środków, wynikającą z tej puli gwarancji - tłumaczy Olgierd Dziekoński.

Pieniądze na ten cel będą pochodziły z Krajowego Funduszu Drogowego, a następnie GDDKiA będzie występowała z roszczeniem wobec generalnego wykonawcy.

Projekt ustawy przygotował resort transportu w reakcji na złą sytuację podwykonawców budujących autostrady, którym generalni wykonawcy przestali płacić za wykonane roboty. Na początku lipca ustawa została przyjęta przez parlament.

Źródło: Newseria Sp. z o.o.

Komentarze  
Gość
0 #1 Gość 2012-08-02 15:59
Szkoda, że nie ma żadnej ustawy chroniącej projektantów. Wszystkie umowy przewidują bowiem przejście praw autorskich na zamawiającego w chwili odbioru dzieła. Od tego więc momentu zamawiający może swobodnie dysponować opracowaniem wykonanym przez podwykonawcę. W szczególności inwestor może uzyskiwać wymagane prawem pozwolenia i nawet rozpocząć budowę nie płacąc projektantom. Mało tego, na projektancie ciąży jeszcze obowiązek pełnienia nadzoru autorskiego na wezwanie inwestora i to pod groźbą utraty uprawnień.
Możliwą jest więc sytuacja, że mały projektant wykonał opracowania branżowe, np. przebudowy melioracji lub sieci wod-kan na zlecenie większej firmy o profilu drogowym. Ta większa firma przekazała je GDDKiA, bo pozwolenia wodnoprawne muszą poprzedzać wydanie pozwolenia na budowę, czy też ZRiD. Tyle tylko, że temu małemu nie zapłacono, bo taki mamy system podatkowy, że winowajcą jest wystawca faktury. Ten właśnie pokrzywdzony mały wykonawca musi więc pokryć koszty powielenia tej dokumentacji, odprowadzić podatki od pieniędzy, których nie widział na oczy, utrzymać swoje biuro i również siebie, bo przecież tylko taka działalność stanowi źródło jego dochodu. I na koniec nie dostanie za to ani złotówki.
Opóźnianie płatności jest w Polsce nagminne; można rzec, że są one proporcjonalne do wielkości firmy. Wykonawca może oczywiście dochodzić swoich praw w sądzie. A więc kolejne miesiące oczekiwania na swoje pieniądze, wydatki na prawników, komorników.
Cały ten system to jakiś absurd.
Bogusław MYSZKIEWICZ
Cytować | Zgłoś administratorowi
Dodaj komentarz
Komentarze do artykułów może dodać każdy użytkownik Internetu. Administrator portalu nie opublikuje jednak komentarzy łamiących prawo oraz niemerytorycznych, tj. nieodnoszących się bezpośrednio do treści zawartych w artykule. Nie będą również publikowane komentarze godzące w dobre imię osób czy podmiotów, rasistowskie, wyznaniowe czy uwłaczające grupom etnicznym, oraz zawierają treści nieetyczne albo niemoralne, pornograficzne oraz wulgarne. Z komentarzy zostaną usunięte: reklamy towarów, usług, komercyjnych serwisów internetowych, a także linki do stron konkurencyjnych.