Jesteśmy na wakacjach. Jedziemy DK11 od Koszalina w stronę Kołobrzegu.
Parę kilometrów przed nim (Podczele) zatrzymuje nas kolejka pojazdów.
Nie widać co się stało, czekamy.
Po ok. 50 minutach już wiemy co nas zatrzymało. Jest 12.30.
Remontowany przepust pod drogą.
Na odcinku ok. 200 m wahadłowa sygnalizacja.
Ale co widzą nasze oczy: Przepust wyremontowany, nowa nawierzchnia na całej szerokości. Brakuje tylko barier ochronnych. Sygnalizacja działa, jej "przepustowość" to ok. 20 pojazdów osobowych na cykl. Ale na budowie nie widać ani jednego człowieka - drogowca.

Po trzech godzinach wracamy z Kołobrzegu w odwrotną stronę.
Kolejka nieco krótsza.





Po ok. 20 minutach jesteśmy na "placu budowy".
Na zamkniętym dla ruchu pasie ....... stoi srebrne combi, zapewne wykonawców remontowanego przepustu.

Trzech robotników grabi pobocze.
Jesteśmy już niemal szczęśliwi.
Ale ci którzy czekają od strony Koszalina na pewno nie.
Kolejka jak w południe.








Wniosek:
Droga w pasie nadmorskim w sezonie służy w dużym stopniu takim jak my - wczasowiczom. Ludziom mającym (zdaniem gospodarza drogi dużo czasu). Można mu kazać stać bezsensownie przez długi czas. Drogowiec na drodze jest najważniejszy a użytkownicy niech sobie stoją. Tylko po takim niepotrzebnym oczekiwaniu adrenalina idzie nam w górę. Brakuje trafnego przekleństwa na tych którzy skutecznie zagospodarowują nam urlopowe godziny. Naciskamy też na gaz by ...... nadrobić stracony idiotycznie czas. Dalej nie będę pisał bo to chyba nie ma sensu. Przecież GDDKiA zrobiła wszystko "co do niej należało". Na internetowej stronie oddziału ze Szczecina uprzedziła mnie, że w Podczelu droga jest w remoncie i miałem obowiązek zabrać ze sobą kanapki i trzy gazety. Niech "genialna" nie traci naszych (społecznych) pieniędzy na takie akcje jak "weekend bez wypadku" i nie uczy zachowania użytkowników dróg, niech najpierw przeszkoli swoich ludzi, zarządzających ruchem na swoim terenie.

Tomek