Witam doświadczonych forumowiczów, mam pytanie czysto techniczne i delikatnie prawne. Prowadziłem budowę pewnej ulicy. Projekt zakładał wykonanie koryta o zagęszczeniu 0,98 od 1 do 0,2m od góry koryta i zagęszczeniu 1,00 od 0,2m do góry koryta, warstwę gruntu stabilizowanego cementem Rm2,5, warstwę KŁSM gr. 22cm plus masa. Po rozbiórce starej nawierzchni wyprofilowano i zagęszczono koryto (grunt rodzimy oczywiście). Wyniki zagęszczeń odbiegały od wymagań projektu. Wskazałem do Inspektorowi nadzoru i Zamawiającemu. Obie jednostki stwierdziły, że źle zagęszczałem, więc wystąpiłem do Projektanta o wskazanie technologii zagęszczenia. Zrobiłem jak wszyscy chcieli. Wyniki badań odbiegały od wymagań projektu, więc ponownie (pisemnie) wystąpiłem o roboty dodatkowe. Wyśmiali mnie i po 2 tygodniach inspektor nadzoru powiedział, że właściwie po to się w Polsce stosuje stabilizacje, aby doprowadzić koryto do tej 1,00 "jedynki". Termin leciał i leciał, czasu coraz mniej, więc zgodnie z zapisami w Dzienniku Budowy wypełniłem zalecenia inspektora nadzoru (tak, dał to na papier), ale uważam, że nie miał racji. Skoro wbudowuję stabilizację na niezagęszczonym podłożu, tzn. że zezwalam na osiadanie konstrukcji nawierzchni, nie wspominając już o dopuszczalnych ugięciach! Pytam Was inni praktycy, czy mój inspektor miał rację? Mieliście kiedyś do czynienia z podobnymi cwaniakami?