Ale nie zastanawia Pana zbieg okoliczności nakazów i wzrostów liczb ofiar?
Nie bo w roku 2007 był również wzrost liczby wypadków. A ten był spowodowany pogodą, która wpłynęła na statystyki w większości krajach Europy. W identyczny sposób. Różnica polegała tylko na różnym wpływie na liczbę zabitych. A na przykładzie Austrii wyraźnie widać, że pomimo nakazu liczba zabitych nie wzrosła mimo, że liczba wypadków tak. I dodatkowo w roku po wprowadzeniu przepisu żadnego wzrostu nie odnotowano. Odnotowano go tylko w krajach, w których przepis wprowadzono na przełomie lat 2006/2007. A że przypadło to na ciepłą zimę to przeciwnicy to wykorzystali (świadomie czy nie tego nie wiem).
To jest dokładnie taki sam paradoks jak światła w Szwecji, kiedy naturalny spadek pokrył się z ich nakazem i tak powstał mit o korzystnym świeceniu w dzień.
to naturalnym wnioskiem jest oczekiwanie, że odbije się to na statystykach drogowych. I to nastąpiło. Niewykluczone, że pogoda zniekształciła nieco wyniki, ale jest całkowicie pewne, że światła w bezpieczeństwie nie pomogły, bo arytmetycznie nie mogły pomóc.
Jest to tak samo niepewne jak korzyści z tego nakazu. Wpływ pogody jest zbyt wielki by wychwycić zmiany wynikające z przepisu.
Nie wiem czy zapoznał się Pan z metodą. To nie teoria, tylko rzeczywiste badania drogowe na dużej grupie kierowców przez pewien czas w różnych warunkach drogowych. Z nich wyszło, że bilans korzyści z używania świateł nie jest dodatni. Wyraźnie zaznaczono negatywne aspekty wynikające z nakazu i niestety każdy może je zaobserwować nawet samodzielnie, pod warunkiem że spojrzy dalej niż na koniec swego nosa.
Negatywne aspekty a ich wpływ na liczbę wypadków to oddzielne kwestie. Niewykluczone, że te negatywne aspekty powodują tylko kolizję bądź samo zaistnienie sytuacji, które wymagają reakcji ale nie powodują szkód. Nikt tego nie wie a i sami badacze nie odważyli się stwierdzić, że światła wpływają negatywnie na liczbę wypadków. Zresztą Austria jest tego znakomitym przykładem. przepis zniesiono ale nie dlatego, że się pogorszyło. Tylko dlatego, że nie zaobserwowano korzyści, które miał przynieść przepis. Wiec zastosowali prosta metodę eliminacji. Jak coś nie pomaga to po co to nakazywać.
Nie mówię rzecz jasna o Panu, bo odnoszę wrażenie, że reprezentuje Pan trzeźwe podejście do problemu, ale całej masy "Kowalskich", którym tylko "lepiej widać".
Pan również szczególnie, że wiele argumentów ma naukowe potwierdzenie. Czyli gada pan z sensem a nie jak typowy zwolennik świateł: lepiej widać i już. Oczywiście ma rację tylko nie zastanawia się nad tym czy ta lepsza widoczność jest potrzebna i czy przypadkiem nie ma negatywnych skutków.
Różnica pomiędzy nami polega na tym, że jesteśmy świadomi zagrożeń wynikających z tego przepisu ale Pan za bardzo wierzy w jego negatywny wpływ na liczbę wypadków/zabitych. I przez to przypuszczenia traktuje Pan jak dowody, których jak na razie nie ma.
Anna X napisał:
Zostało udowodnione. W badaniach austriackich przeprowadzanych w RZECZYWISTYCH warunkach drogowych.
Zostało udowodnione, że światła zwiekszyły liczbę wypadków czy zabitych? Mam rozumieć, że podczas ich badań ginęli ludzie? Eeeeeee. Mylisz wpływ świateł na postrzeganie kierowcy z wpływem na statystyki.
Anna X napisał:
Jak ktoś wyprzedzał na styk, to i teraz będzie wyprzedzał na styk. Przedtem miał przynajmniej możliwość ocenić, czy ten styk mu wystarczy.
Mam rozumieć, że jesteś tymi wszystkimi co wyprzedzali na styk skoro tak twierdzisz?
Anna X napisał:
Wracając do mojego przykładu, skąd wiadomo, że wzrost składki rentowej albo płacy minimalnej powoduje wzrost bezrobocia? Nie ma żadnych podstaw, żeby tak twierdzić, to równie dobrze może być przypadek albo inne czynniki.
Zapytaj analityków finansowych. Ja się tym nie interesowałem.