W lutym najliczniejsze były niewypłacalności firm produkcyjnych i usługowych, których duża część pracowała na rzecz budownictwa. W oficjalnych źródłach opublikowano informacje o 76 przypadkach niewypłacalności przedsiębiorstw wobec 77 w lutym 2017 r. Od początku roku opublikowano informacje o niewypłacalności 158 polskich firm wobec 146 w analogicznym okresie ubiegłego roku (wzrost o 8%).
W budownictwie zanotowano mniej niewypłacalności firm wykonawczych, ale aż 7 z 11 przypadków to wznoszenie budynków, a jeśli doliczymy prace wykończeniowe przy nich, to widać, że kłopoty mają obecnie firmy zaangażowane w budownictwo mieszkaniowe.
Kryzys dotknął też firmy produkcyjne zaopatrujące budownictwo (konstrukcje i wyroby metalowe, drewno).
- Na cenzurowanym jest mimo wszystko budownictwo – ocenia Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiadający za ocenę ryzyka. - Sam sektor notuje obecnie niezłe wyniki, ale o realiach w budownictwie nie świadczy jedynie wzrost wartości prac budowlanych, ale także stojący za tym przepływ środków w branży. Poprawy nie odczuwają specjalnie dostawcy, więc zaopatrujące budownictwo firmy to wciąż największa grupa firm mających ostatnio kłopoty z płynnością, zarówno w sektorze produkcyjnym (10 z 25 niewypłacalności), jak i hurtowym (3 niewypłacalności z 6). Jeśli budownictwo liczylibyśmy jako całość firm zaangażowanych (wykonawcy prac, jak i dostawcy materiałów) to stanowi ono 1/3 wszystkich niewypłacalności, a przecież jeszcze dodatkowo w sektorze usług mieliśmy do czynienia z problemami firm obsługujących procesy inwestycyjne. Tempo spłaty zobowiązań jest bowiem tylko marginalnie lesze w budownictwie niż w bardzo złym pod tym względem zeszłym roku, mimo tego, że do branży wpłynęły już spore środki z nowej perspektywy. Otwarte pozostaje pytanie, jak w przyszłości na płynność mniejszych podmiotów, w tym wyspecjalizowanych podwykonawców dużych inwestycji, wpłyną nie tylko rosnące koszty pracy, ale też ustawowe zmiany (po odwróconym VAT – w tym roku JPK).
Źródło: Euler Hermes