W maju 2018 roku opublikowano informacje o 70 przypadkach niewypłacalności przedsiębiorstw wobec 56 w maju 2017 r. (wzrost o 25%). Od początku roku opublikowano informacje o niewypłacalności 406 polskich przedsiębiorstw wobec 347 w tym samym okresie ubiegłego roku (+17%).
Dynamika wzrostu liczby niewypłacalnych polskich firm nie zwalnia, co najwyżej zmienia się ich rozkład w skali miesiąca (w maju największy wzrost ich liczby miał miejsce w sektorze produkcyjnym i usługowym).
Wspólne przyczyny to niska rentowność – słaba kondycja finansowa wielu polskich firm, zmiany otoczenia biznesowego oraz duża liczba postępowań naprawczych. Do tego dodać można specyficzne dla branż problemy – wzrost kosztów działalności w budownictwie czy koncentracja w handlu, skutkująca dodatkową presją cenową na producentów.
Niewypłacalne w maju firmy produkcyjne, oprócz wyrobów dla budownictwa (z betonu, tarcicy, tworzyw sztucznych), zajmowały się przede wszystkim obróbką metali, produkcją profili, konstrukcji i narzędzi, produkcją żywności.
Wciąż najwyższy wzrost liczby niewypłacalności dotyczył spółek akcyjnych – za pięć miesięcy wzrost aż o 53% r/r (podczas gdy np. niewypłacalnych sp. z o.o. było w tym czasie więcej o 10% r/r).
Pod względem skali efektu finansowego – niewypłacalności stosunkowo dużych firm wskazać można budownictwo (największa w tym zestawieniu firma, osiągająca nie tak dawno obroty rzędu 300 mln złotych), sektor wytwórczy (zwłaszcza materiałów budowlanych – obroty rzędu 60-100 mln złotych), jak i w obróbce oraz handlu złomem i metalami (obroty niewypłacalnych firm rzędu 100 do 200 mln złotych).
Trzy elementy ryzyka: niska rentowność, zmiany otoczenia biznesowego, efekt domina postępowań restrukturyzacyjnych
- Najczęściej wspomina się o kłopotach budownictwa, wskazując sektorowe przyczyny jego problemów, takie jak wzrost kosztów materiałów czy wynagrodzeń pracowniczych i generalnie niedobór pracowników. Tymczasem mniej ewidentne niż budownictwa (widocznego w przestrzeni publicznej z powodu nie tylko trwających ale też co gorsza – zawieszonych remontów i inwestycji) są problemy innych branż. W przekroju kilku miesięcy okazuje się, że pośród nich nie ma tych wyraźnie bardziej bezpiecznych (za to mniej bezpieczny jest – przynajmniej na razie sektor produkcyjny). Zmieniają się co najwyżej akcenty na mapie ich problemów – niewypłacalnościach w poszczególnych miesiącach, ale w dłuższym okresie czasu skala tych problemów jest zbliżona. Świadczy to o tym, iż również ich przyczyny mogą być wspólne, a są to m.in. niska rentowność prowadzonej działalności, zwiększanie jej skali a nie wypracowywanego zysku, konkurowanie głównie ceną, a nie innowacyjnością czy chociażby serwisem – mówi Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiadający za ocenę ryzyka. Ponadto zwiększone obroty – nie tylko w budownictwie, ale też np. w branżach konsumenckich – przed przychodami generują najpierw koszty, eksponując przy okazji słabość finansową wielu polskich firm.
Na to nakłada się przebudowa prawa w wielu obszarach: podatkowym, prawa pracy, ochrony danych osobowych itd., co samo w sobie nie powinno rodzić problemów dla przedsiębiorców, ale na pewno nie pomaga firmom, które po prostu trwają, a nawet mówiąc wprost – egzystują na rynku. Wielu przedsiębiorców korzysta w takiej sytuacji (świadomie z wyprzedzeniem bądź w ostateczności) z dużo obecnie prostszego i szybszego w realizacji prawa naprawczego. Nie jest to oczywiście fakt negatywny sam w sobie. Tym niemniej postępowanie naprawcze odbywa się kosztem dostawców, narażając ich na straty i w efekcie powodując efekt domina. To trzeci element ryzyka, po wspomnianej chronicznej słabości finansowej polskich firm i systemowej zmianie warunków ich działania, stojących za większością niewypłacalności polskich firm. Nic nie wskazuje na to, aby w najbliższej przyszłości któryś z tych elementów miał stracić na aktualności.
Źródło: Euler Hermes